Pamięć po zmarłych. BezTroska o żywych. Niesprawnych.
Walka po nienarodzonych. Rodzonych. Przyrodzonych.
Hasła na baner reklamowy, kamienne tablice – sens życia?
Żyjesz w przestrzeni. Wyznacza ją pokrewieństwo dusz albo
braterstwo ciała. Wychodzimy z własnego punktu widzenia
poprzez gesty, lustrzane odbicie rozsądku i głosu, który wraca.
To echo. Echo. Echo. Po drodze czasem traci prawdę i sens.
Identyfikujesz się, choć nie poznajesz zasad funkcjonowania.
Bronisz się, krzyżując ramiona, kulisz się w sobie, by za chwilę
sformułować szyk wyrazów, formę zachowań, las Birnam.
Ktoś popełnia błędy – i zostaje. Zostaje. Zostaje? Taka sytuacja.
Dopada ciebie prawda. Odchodzisz, aby przyjść w inne miejsce.
Zieloność krwi. Wyobraź sobie
Gdzieś pada śnieg, wysychają rzeki, giną ludzie. Gdzieś
gwałcą, molestują dzieci. Tu i tam umierają na raka i samotność.
A ja adoptuję nieprzespane noce, z mrowiem gwiazd ukrytych
pod kołdrą. Mozolnie tatuuję na brzuchu niezapisane blizny
po cesarskim cięciu. Trzeba uciszyć płacz dziecka i słowa.
Za chwilę ukołyszemy strach. Obudzą się martwe piersi.
Staniemy się podobni do innych zakochanych. Jest coś
czego się nie tłumaczy i nie wytłumaczy z siebie. Pobłądzimy
w spokoju do pokoju. Zbadamy puls. Poczekamy na wyniki
gorącej krwi, na nową bajkę (dla dzieci) na dobranoc.
Później zamienimy się w drzewa (z pulsującym sokiem
pod korą), w oczekiwaniu na kolejne pory roku. Ty będziesz
dębem, ja zostanę brzozą – przeciwieństwa się przyciągają.
Lina
Wyobraź sobie smutek i radość, jak się siłują i przeciągają
linę raz w jedną stronę raz w drugą. Jesteś klaunem
z namalowanymi łzami na policzkach, pokazujesz pełne
uzębienie. Czy tak wygląda uśmiech? Parodia radości życia.
Łzy skraplają się w brzuchu.
Musi być pojemny jak u wieloryba. Próbuje płynąć
w słodkiej wodzie pod prąd. Zastanawiasz się ile radości
spotkało cię w życiu. Uśmiechać się trzeba mieć do kogo,
więc działo się to w ciągu dnia. Na smutek pozwalasz sobie
w nocy. Lepiej wsiąka. Wgryza się w czarne powietrze –
bez świadków jak żałoba po marzeniach.
Kamienie milowe
Leżymy obok siebie jak kamienne tablice
z przykazaniami. Nie mogę zasnąć. Liczę.
Wnikam do twojego snu o potędze normalności.
Odlatujemy na ulubioną wyspę zanim obudzi się
zwykłe ludzkie istnienie i cywilizacja miasta.
Tyle w nas chaosu, mięsa, kolców, krwi i kości.
I znów leżę obok ciebie, jak taka naga prawda
o miłości. Razem wyobrażamy sobie inne życie,
a łóżko się kołysze, zmienia w łódź, przewozi
na inny brzeg, gdzie jest tylko nasza sfera bycia.
Kochaj bliźniego jak siebie samego.
Łucja Dudzińska (ur. 1960) – poetka, wydawczyni, redaktorka około 80 książek i trzech serii wydawniczych, animatorka kultury. Autorka dziesięciu książek poetyckich (w tym trzech dwujęzycznych), tłumaczona i opublikowana w 13 językach. Publikowała w wielu pismach literackich, kilkudziesięciu almanachach, antologiach. Wiersze były prezentowane na festiwalach, w podcastach, w radiu i lokalnej telewizji. Mieszka w Poznaniu i Słupsku.