top of page

Zbigniew Głos – pięć wierszy



Skowronek 

Otwieram książkę z biblioteki:
Mój Drogi Nieznajomy
Czytelniku,
myślę o Tobie,
właśnie teraz, kiedy otwierasz
tę książkę-
Autor od kilku miesięcy nie żyje.
Czy teraz też myślisz
o mnie, mój Wieszczu?


Tworzymy miasto pozytywnej energii 
                                                            
                                                                       Wągrowiec, 24.02.2024

Złachmaniona kamienica naprzeciwko. Smutne oczy okien łzawią
osuwającym się tynkiem. Odkryta haniebna nagość starych cegieł.
Łysy, uśmiechnięty osiłek przemawia do nas z kolorowego, jak wiejski
jarmark, bilbordu. Skrzy się biała z popeliny koszula.
To już dwa lata od rozpoczęcia pełnoskalowej
inwazji Rosji na Ukrainę. Mantra przerywana reklamami
wyłącznie szczęśliwych ludzi. Patrzę na nią codziennie.
Być może tylko ona jedna będzie gotowa na jutro.
I nawet ukryta w wierszu, nie zdoła się ocalić.


Pomost

Jezioro jest dzisiaj takie spokojne. Doskonale widać drugi brzeg: ładne budynki, 
w nich ukryte porażone kończyny; powykręcane od dzieciństwa twarze.

Obok ten sam co wtedy pomost, do którego dopłynęliśmy rowerkiem wodnym, 
aby po raz pierwszy zbadać intymną topografię naszych ciał.

Byliśmy tacy młodzi. Nie interesowało nas, że być może na przeciwległej plaży, 
albo tuż obok, w leśnej gęstwinie, ktoś równie zachłanny, jak biblijni starcy, 
albo ten poeta w pornograficznej malignie, ze szklanką whisky na lotnisku,
będzie się cieszyć wyuzdanymi obrazkami.

Młodość to jednak stan ciała. Nie mamy tyle czasu, ile byśmy chcieli. 
Jezioro jest dzisiaj takie spokojne i szare. Kuracjusze pewnie siadają do kolacji. 
Już widać drugi brzeg.


Trzy czwarte, może mniej 


I znów czytam wiersze pana Adama. Nigdy się nie poznaliśmy, a przecież jest tak,                          jakbyśmy przed wieloma laty spotkali się w wierszu i w nim zamieszkali.                                          On ma już kartę stałego pobytu.

Są mocne i celne. Są kruche i delikatne. Jak pocisk. Jak indiańska strzała.                                                Jak starzec, który wie dużo, ale ciągle nie wie wszystkiego. Trzy czwarte?                                           Może mniej? Stąpa niepewnie, jakby ciągle uczył się chodzić.

Chciałbym zapytać: Panie Adamie, jak jest po tamtej stronie                                                                 wiersza? Czy są tam księgarnie? Czy jest w nich Nowy Testament?                                                           Czy dom wrócił? Czy znalazł Pan płótno? I światło niezłomne,                                                              które świeci?


***

Żadnej rewolucji
już nie będzie.
Te dzieci nie potrafią nawet
rzucać kamieniami.








Zbigniew Głos (ur. 1980) – ukończył teologię na UAM. Nauczyciel religii. W młodości współpracownik lokalnych gazet. Tam publikował pierwsze próby literackie. Proza poetycka publikowana na łamach „pkp.zin”. Hobby: filozofia, teologia.
bottom of page