top of page

Władysław Edelman – proza



Świder

Wpadłem na to przy goleniu. Stłukłem goleń o jakiś występ i oglądałem ją z bliska zastanawiając się, czy nie zrobiłem sobie krzywdy. No bo jak to bez golenia. Bez sprawnego golenia. Ale nie, wszystko było dobrze, tylko że wtedy to się stało, wtedy na to wpadłem. I się przewróciło. 
Podniosłem to i obejrzałem dokładnie. Ni pies ni wydra, coś na kształt świdra. Miękkie toto, rozlazłe, pokręcone. To do czego taki świder? Do niczego. Do Nietzschego? Tego Nietzschego? Fryderyka? A co on może mieć z tym wspólnego? Nie, ten trop do niczego nie prowadzi. To błędny trop. 
Trop, trop... - myślałem intensywnie. Na śniegu czasem są tropy, a tu śniegu jak na lekarstwo. Zresztą, kto słyszał żeby robić lekarstwo ze śniegu? Chyba jakiś bałwan. Może więc tu jest jakiś błąd, językowy na przykład. Jest, a raczej był, bo wszystko już było. W czasie przeszłym. Może zatem to błędny trop, może to... trop trup? Albo trupa jakaś. Cyrkowa. 
No dobrze, ale co cyrkowcy mają do Nietzschego? Jeśli są do niczego, to nikt nie przyjdzie na ich występ, to jasne. Chyba, że będzie to występ na występie. Skalnym. To wtedy tak, bo to niebezpieczne i publiczność będzie chciała zobaczyć. Zobaczyć Neapol i umrzeć - przebiegła mi przez głowę przebiegła myśl. Ale zaraz, zaraz - co ma z tym wspólnego Neapol? Może ma, może tam jest ten występ, na którym będzie występ. I czy Nietzsche na ten występ przyjdzie?
Strasznie to się zagmatwało, zostawmy ten trop, bo nie dość, że cyrkowa trupa, to jeszcze mogą być z tego jakieś trupy. I w dodatku wszystko przez goleń. Dobrze, że przez jedną. Bo jakby to były dwie golenie to byłoby to przez golenie. A ja się przecież nie golę. Bo golenie jest do niczego. Nie do Nietzschego, tylko do niczego nie jest potrzebne. No, chyba, że nad Świdrem, ale to już zupełnie inna para kaloszy. W takich kaloszach to można stanąć na środku Świdra i nawet się ogolić.


Czajnik

I nagle z nieba spadł czajnik. Może nie dokładnie spadł, tylko zawisł jakieś dwa metry nad ziemią i tam pozostał. Spadały już u nas spodki, nic w tym niezwykłego, wiadomo, awaria zasilania, chłopcy z procy kamieniami celują, to i który czasem trafi. Gruchnie taki spodek na pole, potłucze się, porozłażą się te małe zielone po krzakach i tyle ich widać. Nikt już ich u nas nie szuka, bo szkody nie robią, zadomowiły się. Czasem tylko jajka wybiorą z kurnika, jak im promieniowania energetycznego zabraknie. Ogólnie dobre z nich stworki.
A tu – czajnik. I nie rozbił się, tylko dynda nad ziemią, jakby na jakiejś poduszce magnetycznej lub na niewidocznej lince wisiał. I duży taki, ze cztery razy większy jak nasze, ludzkie. Co u licha, myślę. Zawołałem szwagra, wzięliśmy widły, latarki i idziemy na pole. Wieczór już był, ciemno choć oko wykol, a na polu widno jak w remizie na zabawie. Władek elektrykiem był w POM-ie za tamtego ustroju to się go pytam: co to? A on, że czajnik. Bezprzewodowy.
Władek miał rękawice gumowe, to go wziął i niesiemy do proboszcza, żeby spytać, co z nim zrobić. Na plebanii ciemno, ale pukamy, zachodzimy, mówimy: czajnik mamy. Bezprzewodowy on jest, spadł dziś na moje pole, nie rozbił się i świeci, mówię. Proboszcz uczony człowiek był, na czajnik spojrzał i od razu rzecze: światłość wiekuista! Musicie go tu zostawić, do oświetlenia kościoła się nada.
No i został on u księdza i teraz wisi bezprzewodowo w kościele i świeci dzień i noc. Baby przystroiły go wstążeczkami niebieskimi, żółtymi i białymi i nawet fajnie to wygląda.
Nocami do kościoła schodzą się tylko te małe zielone, wskakują na niego, pod pokrywkę włażą, energię darmową pobierają. Ale nie przeganiamy ich, bo od tego czasu
jajka ginąć przestały. 
A światłości i tak wystarczy dla wszystkich.








Władysław Edelman  (ur. 1952) – autor opowiadań, humoresek i wierszy nagradzanych na konkursach ogólnopolskich. Publikuje w Lubuskim Piśmie „Pro Libris”, czasopiśmie „Pasje Literackie” oraz w internecie. W 2022 roku wydał zbiór opowiadań i humoresek Anomalie. W 2024 roku ukazał się tom poezji Niepotrzebne skreślić. Jest członkiem Stowarzyszenia Jeszcze Żywych Poetów, Literackiego Kabaretu HALLO oraz grupy Minimalist Photography. Mieszka w Zielonej Górze. 
bottom of page