top of page

Walt Whitman – dwa poematy


Dumna muzyka burzy 

1.

Dumna muzyko burzy!
Podmuchu cwałujący beztrosko, gwiżdżąc poprzez prerie!
Mocny szumie koron drzew lasu! Wietrze górski!
Ożywione mroczne kształty! Wy ukryte orkiestry!
O wy serenady widziadeł z gotowymi instrumentami do gry,
Mieszając się z naturalnym rytmem wszystkich języków świata;
O wy akordy pozostawione nam po przez niezliczonych kompozytorów!
O wy chóry!
O wy bezkształtne, swobodne, tańce religijne! O Wy ze Wschodu!
O wy półszepty rzek, ryki przelewających się wodospadów;
Wy odgłosy dalekich armat wraz z tętentem galopującej kawalerii!
Echa obozów z wszystkimi sygnałami trąbki!
Zgromadzone wrzawy, wypełniając noc, powalając mnie bezsilnego,
Wchodzicie do mojej alkowy - dlaczego mnie osaczacie.

2.

Podejdź! O duszo moja, pozwól na spoczynek,
Słuchaj, nic nie uroń, to do ciebie oni zdążają;
Dzieląc środek nocy, wchodząc do mojej izby,
Dla ciebie oni śpiewają i tańczą, O duszo!

Pieśni festiwalu!
Para młodych pan i pani - marsz weselny,
Z miłością na ustach i sercach, zakochani w sobie;
Różowe policzki i zapach perfum,  od młodych i starych twarzy,
orszak się roi.
Czyste dźwięki fletów i głosy śpiewających harf.

3.

Zbliżają się dźwięki bębnów!
Zwycięstwo! Widzę ciebie w dymie armat, flagi poszarpane,
                  ale powiewają? drogi pomieszanych?
                  Słyszę okrzyki zwycięskiej armii?

(Oh, Duszo, łkania kobiet, jęki rannych w agonii,
Syk i trzask płomieni, czernią się ruiny,
                  dopalają miasta,
Lament i dewastacja ludzkości).

4.

Powietrze antyku i średniowiecza napełnij mnie! 
Widzę i słyszę starodawnych harfistów na walijskim festiwalu;
Słyszę średniowiecznych poetów śpiewających swe kłamstwa
                      o miłości,
Słyszę minstreli, bardów, trubadurów wieków średnich.

5.

Teraz dźwięki potężnych organów,
Drżą pod powierzchnią, (jak ukryte fundamenty planety,
Od których odpoczynek, wstawanie i parcie naprzód zależy 
Wszystkie kształty piękna, wdzięki i siła, wszystkie znane odcienie
Zieloność źdźbła trawy i szczebiot ptaków, dziecinne zabawy,
                         błękit niebios),
Mocny firmament, nieruchomy z pulsującym tętnem,
Kipiel, podtrzymująca, zlewająca wszystko ze sobą,
matczy wszystkiemu co pozostało;
z nimi każdy z miliona instrumentów,
Muzykanci grają, wszyscy muzycy świata,
Uroczyste hymny i msze, wznoszą uwielbienie,
Serca żarliwe, śpiew, smutek, wołanie,
Niezmierna słodycz wokalistów minionych stuleci,
I dla ich własnej rozwiązywalnej inscenizacji,
Z ziemi własnej rejestr,
Z wiatrów i lasów i potężnych fal oceanów,
Nowa mieszana orkiestra zlepek lat i krajów 
                         dziesięć razy złożonych powtórzeń,
Gdy dawnych odległych dni poeci mówili Raj 
Wtedy zagubiony, długo samotny, ale teraz wędrówka zakończona,
Podróż zakończona, podróżnik wrócił do domu,
Człowiek i Sztuka z Naturą stopieni w jedno.

6.

Tutti! Na Ziemię i Niebo! 
Wszechmogący Dyrygent wreszcie mnie dał znak 
                       swoją batutą.
Odważne strofy mężów świata,
I wszystkie żony odpowiedzą.

Języki skrzypiec! 
(Myślę, O języki wy powiedzcie to sercu, które nie może odpowiedzieć
                       za siebie;
To rozmyślające, tęskniące serce, które nie może wysłowić 
                       same siebie)

7.

Ach, od dziecka,
Ty wiedziałaś, Duszo w jaki sposób wszystkie dźwięki 
                  stają się moją muzyką;
Moja matka śpiewająca kołysanki lub hymny;
(Delikatne głosy, pamięci, kochane głosy,
Ostatni z cudów, o najukochańsze głosy matki i siostry);
Deszcz, rosnące zboże, wiatr wśród długich kłosów zbóż,
Miarowe uderzenie fali o piaszczysty brzeg,
Świerkot ptaka, ostry krzyk jastrzębia,
Zew dzikiego ptactwa, lecącego niskim lotem nocą
                    kierującego się na północ lub południe,
Psalm w wiejskim kościółku lub wśród kępy drzew,
                    na świeżym powietrzu w obozie,
Skrzypek w tawernie, pieśń marynarzy, śpiewana na głosy,
Ryczące bydło domowe, beczące owce, o świcie piejący kogut.

8.

Wszystkie pieśni dzisiejszych lądów swym brzmieniem nachodzą mnie,
Niemieckie melodie o przyjaźni, winie i miłości,
Irlandzkie ballady, wesołe tańce, angielskie trele,
Pieśni francuskie, szkockie dźwięki, a nade wszystko niezrównane
                       włoskie kompozycje.
Na scenie, z bladością na twarzy, z ponurą namiętnością,
Stalks Norma, wymachuje sztyletem w ręce.
Widzę nienaturalny błysk w oczach biednej zwariowanej Lucii;
jej rozpuszczone czarne włosy, rozczochrane.

Widzę Ernaniego spacerującego po weselnym ogrodzie,
Wśród zapachów nocnych róż, promieniujący, trzyma swą młodą żonę za rękę,
Słyszy piekielne wołanie, obiecany śmierć róg.

Krzyżują się szpady i siwe włosy poniesione do nieba,
Czysty elektryzujący bas i baryton świata,
Duet puzonów, Libertad na wieki!

Od gęstego cienia hiszpańskich kasztanów, 
Poprzez stare i ciężkie klasztorne
                      mury, pieśń żałobna,
Pieśń o straconej miłości, pochodnia młodości i życia stłumionego
                      w rozpaczy,
Pieśń umierającego łabędzia, złamane serce Fernanda.

Otrząsając się ze swej niedoli, uratowana Amina śpiewa,
Jej niewyobrażalna radość, zadowolenie, promienieje
                      o poranku.

(Nadchodzi pani dająca życie! Błyszczące ciało niebieskie,
Venus contralto, matka płodności,
Siostrę najwznioślejszych bogów, Alboni słyszę).

9.

Słyszę ody, symfonie, opery,
Słyszę w Wilhelmie Tellu muzykę wzburzonych i rozzłoszczonych ludzi;
Słyszę Hugonotów Meyerbeera,
Proroka lub Roberta, Fausta Gounoda lub Don Juana Mozarta.

10.

Słyszę muzykę taneczną wszystkich narodów,
Walc, wspaniałym rytmem, taktem kołysze się we mnie błogo,
Bolero przy brzęku gitar i stukocie kastanietów.
Widzę tańce religijne tradycyjne i nowe,
Słyszę dźwięki hebrajskiej liry,
Widzę krzyżowców maszerujących, niosących krzyż wysoko ,w wojskowym rytmie czyneli.

Słyszę derwiszów mantry, przerywane oszalałymi okrzykami,
Gdy wirują zawsze zwracając się w stronę Mekki;
Widzę ekstatyczne tańce Persów i Arabów,
Znowu w Eleusis, domu Ceres, widzę współczesne greckie tańce,
Słyszę klaszczących w dłonie, gdy kołyszą ciałami
Słyszę miarowe szuranie ich stóp.
I jeszcze widzę stary taniec  korybantów, tańczący ranią się wzajemnie
Widzę młodzież rzymską która przy dźwięku flażoletu ćwiczy rzucanie i łapanie broni,
Gdy upadają na kolana i podnoszą się.
Słyszę muezzina wzywającego do modlitwy ze szczytu muzułmańskiego meczetu;
Widzę modlących się  (nie nakaz, nie kazanie, nie dyskusje, nie słowo,
Lecz ciche nieznane, żarliwe, podniesione, rozżarzone  głowy, 
                      twarze w zachwycie).

11.

Słyszę egipską harfę o wielu strunach,
Starodawnych pieśni przewoźników znad Nilu,
Święte cesarskie hymny Chin,
Delikatne dźwięki królewskie ( dotykane drewno i kamień),
Lub hinduskie flety i niepokojące brzękanie winy*,
Grupę tańczących dziewczyn.

12.

Gdy Azja, Afryka opuszcza mnie - Europa, porywa wypełniając;
Olbrzymie organy i orkiestry, słyszę głosy z ogromnych zbiorowisk ,
Wzruszający hymn Lutra Eine Feste Burg ist unser Gott;
Rossiniego Stabat Mater Dolorosa, 
Albo unoszące się wysoko w półmroku katedry ze wspaniałymi witrażami,

Żarliwe Agnus Dei lub Gloria in Excelsis.

13.

Kompozytorzy! Potężni mistrzowie!
I wy, wspaniali śpiewacy ze starych krain -  soprany! tenorzy! basy!
Do was nowy bard, wolny, kolędujący na Zachodzie,
W pokłonach przesyła swe pozdrowienia.
(Tacy prowadzili do ciebie o Duszo!
Wszystkie zmysły, widowiska i przedmioty, zdążają do ciebie,
Lecz teraz, wydaje mi się, dźwięk przewodzi wszystkiemu).

14.

Słyszę doroczne śpiewy dzieci w katedrze św. Pawła;
Pod wysokim sklepieniem ogromnej sali, wasze symfonie,
                          oratoria Beethovenie, Haendlu lub Haydnie,
Creation   boskość przepływa przeze mnie i opuszcza.

Pozwól mi zatrzymać wszystkie dźwięki (szaleńczo zmagań się z płaczem),
Napełnij mnie wszystkimi głosami wszechświata,
Obdarz mnie ich drgnieniami – Natury także,
Burz, wód, wiatrów, oper i chorałów, marszy i tańców,
Ja was wszystkie przyjmę – spłyńcie we mnie.

15.

Wtedy łagodnie przebudziłem się,
Wyczekując przez chwile, nie dowierzałem muzyce z mego snu
Przesłuchując wszystkie te reminiscencje burzy w jej szale,
Wszystkie te pieśni sopranów i tenorów,
I te ekstatyczne wschodnie tańce żarliwie pobożne,
I słodka rozmaitość instrumentów i  brzmienie organów,
I cały naturalny lament miłości i żalu i śmierci,
I rzekłem do milczącej zaciekawionej duszy opuść łóżko
mojej alkowy,
Chodź, gdyż znalazłem sedno tego co tak długo szukałem,
Chodźmy odświeżyć się w dniu,
Radośnie odmierzając życie, idąc w świat, ten prawdziwy,
Pokrzepieni na przyszłość przez nasz niebiański sen.

Ponadto powiedziałem,
Poprzez przypadek to czego wysłuchałaś o Duszo, to nie był
szum wiatrów,
Ani sen o szalejącym sztormie, ani bijące skrzydła rybitwy,
Ani chrapliwy jej krzyk,
Ani wokaliza jasnej słonecznej Italii
Ani majestatyczność organów niemieckich, ani wielkie
                    nagromadzenie głosów, ani dźwięki harmonii,
Ani strofy mężów i żon, ani tupot maszerujących żołnierzy,
Ani flety, ani harfy, ani trąbki obozowej;
Ale dla nowych rytmów przeznaczonych dla ciebie,
Wiersze, pomost od życia do śmierci, niewyraźnie tchnięte
                    w powietrzu nocy, nieuchwytne, nienapisane,
Które pozwalają nam w dzień iść odważnie naprzód i pisać.


Salut Au Monde!

1.

O, weź mnie za rękę, Walcie Whitmanie!
Takie wirujące cudowności! Takie widoki i dźwięki!
Wszystkie połączone w nieskończoność, jedno z drugim!
Jedno odpowiada drugiemu – wszystkie dzielą ziemię ze wszystkimi.
Co się w tobie rozrasta, Walcie Whitmanie?
Jakie fale i ziemie dojrzewają?Jakie klimaty? Jacy ludzie i kraje są tutaj?
Kim są te niemowlęta? Niektóre się bawią, inne drzemią.
Kim są te dziewczyny? Kim są te zamężne kobiety?
Kim są trzej starcy idący powoli z ramionami
Splecionymi na szyjach?
Co to za rzeki? Jakie to lasy i owoce?
Jak nazywają się te góry, wznoszące się tak wysoko
We mgle?
Co to za mrowia mieszkań, wypełnione mieszkańcami?

2.

We mnie szerokość geograficzna się poszerza, długość się wydłuża,
Azja, Afryka, Europa są na wschodzie – Ameryce przeznaczony jest
Zachód;
Gorący równik obejmuje wypukłą ziemię;
Ta obraca się na osiach północy i południa, te łączą ją;
We mnie jest najdłuższy dzień – słońce wschodzi
Pochylonymi pierścieniami – nie zachodzi przez miesiące,
Wyczekuje na swój czas we mnie zorza polarna,
Unosi się nad horyzontem i ponownie zachodzi.
We mnie strefy, morza, katarakty, równiny, wulkany,
archipelagi,
Oceania, Austrazja, Polinezja i szereg
Wysp Indii Zachodnich.

3.

Co słyszysz Walcie Whitmanie?
O poranku,
Słyszę śpiew robotnika i żony farmera,
W oddali słyszę odgłosy dzieci i zwierząt;
Słyszę pełne emocji okrzyki Australijczyków ścigających dzikiego konia,
Słyszę hiszpański taniec z kastanietami w cieniu kasztanów, przy dźwiękach
Mandoliny i gitary,
Słyszę gwar znad Tamizy,
Słyszę żarliwe pieśni  francuskie o wolności,
Słyszę melodyjne przyśpiewki starych poematów włoskiego gondoliera;
Słyszę  straszną armię szarańczy w Syrii, gdy atakuje 
zboże i trawy,
Słyszę, koptyjskie przyśpiewki przed zachodem słońca, w zadumie opadające na
Czarną pierś Nilu czcigodnej, potężnej matki:
Słyszę ćwierkot Meksykanina poganiającego muła
i jego dzwoneczki.
Słyszę, nawoływanie arabskiego muezina z wieży meczetu,
Słyszę chrześcijańskich kapłanów przy ołtarzach ich kościołów, słyszę 
           odpowiedzi basu i sopranu;
Słyszę okrzyk Kozaka i głos marynarza dobiegający znad morza             Ochockiego.
Słyszę sapanie niewolników pól kawowych, 
gdy w grupach maszerują,  skuci łańcuchami po dwóch,
po trzech za ręce i kostki,
Słyszę, Hebrajczyka czytającego księgi i psalmy,
Słyszę zrymowane mity Greków i pełne mocy legendy
rzymskie;
Słyszę opowieść o boskim życiu i krwawej śmierci pięknego
Boga, Chrystusa,
Słyszę, jak Hindus uczy swojego ulubionego ucznia przypowieści 
o miłości i wojnie, pisanych trzy tysiące lat temu
przez poetów a troskliwie przekazywanych dzisiaj.

4.

Co widzisz Walcie Whitmanie?
Kogo pozdrawiasz, kto to jest i kto ciebie pozdrawia jeden po drugim?
Widzę wielki, okrągły cud, obracający się w przestrzeni,
Na jego powierzchni małe gospodarstwa, wioski, ruiny, cmentarze, więzienia, 
          fabryki, pałace, szałasy barbarzyńcy, namioty nomadów, 
         namioty koczowników;
Widzę zacienioną część, w  niej ludzie śpią, 
        i część słoneczną po drugiej stronie,
Widzę zadziwiające szybkie zmiany światła i cienia,
Widzę odległe krainy, tak rzeczywiste i bliskie ich mieszkańcom jak
         mój kraj jest dla mnie.
Widzę olbrzymie obszary wodne,
Widzę szczyty górskie, widzę pasma Sierry i Andów,
Widzę wyraźnie Himalaje, Chian Shahs, Altaj,  i Ghaty,
Widzę  potężne szczyty Elbrusu, Kazbeku, Bazardżusi,
Widzę Alpy Styryjskie i Alpy Kornijskie,
Widzę Pireneje, Bałkany, Karpaty, a na północy –
          Dofrafields i wystający ponad morze wulkan Hekla.
Widzę Wezuwiusza i Etnę, Góry Księżycowe i
          Czerwone  Madagaskaru,
          Widzę pustynie libijskie, Arabii i Azji,
Widzę ogromne, groźne góry lodowe Arktyki i Antarktydy,
Widzę oceany większy i mniejszy Pacyfik i Atlantycki
           Zatokę Meksykańską, morze brazylijskie i morze
          Peruwiańskie;
Wody Hindustanu,  morze chińskie i Zatokę Gwinejską,
Wody Japonii, piękną zatokę Nagasaki otoczoną górami;
Widzę wybrzeża Morza Bałtyckiego, Kaspijskiego, Botnickiego, wybrzeża brytyjskie i
           Zatokę Biskajską,
W jasnych promieniach słońca Morze Śródziemne i wyspy jedna
           po drugiej,
Morze Białe i morze wokół Grenlandii.
Widzę żeglarzy świata,
Niektórych w objęciach sztormów, innych stojących na wachcie,
Niektórzy dryfują bezradnie, inni cierpią na choroby zakaźne.
Widzę żaglowce i parowce świata, niektóre zakotwiczone w
           portach, niektóre na pełnym morzu,
Niektórzy  opływają Przylądek Dobrej Nadziei, drudzy
           Zielony Przylądek, a inni przylądki
           Guardafui, Bon lub Bajadore,
Inni  kierują się na Dondra, inni na  Cieśninę Sundajską, inni na przylądek
           Łopatka, inni na  Cieśnię Beringa,
Inni na przylądek Horn, inni płyną do Zatoki Meksykańskiej lub koło Kuby
           lub Haiti, inne do Zatoki Hudsona lub na morze Baffina,
Inni przepływają przez cieśniny Dover, inni wpływają do Wash, inni do
           Zatoki Firth, inni okrążają Cape Clear, inni przylądek Lands End,
Inni zmierzają do Zuyder Zee lub Szeldu,
Inni, odwiedzają i opuszczają Gibraltar lub Dardanele,
Inni ciężko torują swą drogę przez północne zaspy śnieżne,
Inni płyną w górę lub w dół na Obi lub Lenie,
Inni  Nigru lub Kongo, inni Indu Brahmaputry
           i Kambodży
Inni czekają w gotowości w portach australijskich,
Czekają w Liverpoolu, Glasgow, Dublinie, Marsylii, Lizbonie, Neapolu,
           Hamburgu, Bremie, Bordeaux, Haga, Kopenhadze,
Czekają w Valparaiso, Rio Janeiro, Panamie.

5.

Widzę sieci linii kolejowych świata,
Widzę je w Wielkiej Brytanii, widzę je w Europie,
je w Azji i Afryce.
Widzę elektryczne telegrafy świata,
Widzę strzępy wiadomości o wojnach, śmierci, stratach, zyskach,
pasje mojej rasy.
Widzę długie koryta rzek na ziemi,
Widzę Amazonkę i Paragwaj,
Widzę cztery wielkie rzeki Chin, Amour, Żółtą Rzekę,
Yiang-tse i Perłową
Widzę, gdzie płynie Sekwana i gdzie Dunaj, Loara,
            Rodan i Guadalquiver,
Widzę  jak się wije Wołga, Dniepr, Odra,
Widzę, jak Toskańczyk płynie w dół Arno, a Wenecjanin po
            Pad,
Widzę greckiego marynarza wypływającego z Zatoki
           Egejskiej.

6.

Widzę kolebkę starożytnego imperium Asyrii oraz Persji
           i tego w  Indiach,
Widzę ujście Gangesu nad wysokim brzegiem Saukary.
Widzę to miejsce idei Bóstwa wcielonego przez awatary w
           ludzką postać,
Widzę miejsca sukcesji kapłanów na ziemi, wyrocznie,
           ofiary, bramini, sabianie, lamy, mnisi, mufici,
           egzorcyści,
Widzę,  Druidów gdy spacerują po gajach Mony, widzę jemioły
           i werbeny,
Widzę świątynie, gdzie umierały ciała Bogów, widzę
           stare symbole.
Widzę, Chrystusa jedzącego wśród młodych i starych
           podczas ostatniej wieczerzy,
Widzę, gdzie silny, boski młody człowiek, Herkules, służył  długo i
           wiernie, a potem zmarł,
Widzę miejsce niewinne, bogate w życie i nieszczęśliwego losu
           pięknego syna nocy, atletycznego Bachusa,
Widzę Knepha, ubranego na niebiesko, z koroną z piór
           na głowie,
Widzę Hermesa umiłowanego, niespodzianie umierającego, mówiącego do
           ludzi; Nie płaczcie za mną,
To nie jest mój prawdziwy kraj, żyłem wygnany z mojego prawdziwego
           kraju, teraz tam wrócę,
Wracam do sfery niebieskiej, gdzie na każdego przyjdzie kolej.

7.

Widzę pola bitew świata, rośnie na nich trawa
           kwiaty i kukurydza,
Widzę ślady starożytnych i współczesnych wypraw.
Widzę bezimienne mury, starodawne przesłania nieznanych
            wydarzeń i bohaterów kronik ziemskich.
Wydarzenia, bohaterowie, zapisy ziemi.
Widzę miejsca sag,
Widzę sosny i jodły rozdarte przez podmuchy wiatrów północy,
Widzę rumowiska granitowe  i klify, widzę zielone łąki i jeziora,
Widzę kopce skandynawskich wojowników,
kamieniami usypano je wysoko  na krawędzi niespokojnych oceanów,
aby duchy umarłych zmęczone  ciszą grobów mogły wzbić się
i popatrzeć na szalejącą  kipiel i odświeżyć się w burzach,
bezmiarach, swobody działania.
Widzę stepy Azji,
Widzę kurhnany Mongolii, widzę namioty Kałmuków i
           Baskirów,
Widzę koczownicze plemiona ze stadami wołów i krów,
Widzę krainy płaskie, pocięte wąwozami, widzę dżunglę i
pustynię,
Widzę wielbłąda, dzikiego rumaka, dropa, owcę o grubym ogonie,
antylopę i wilcze jamy.
Widzę wyżyny Abisynii,
Widzę stada kóz karmiących się i widzę figę, tamaryndę, daktylę,
Widzę pola obsiane trawą abisyńską-pszenicą i miejsca zielone i złociste.
Widzę brazylijskiego kowboja,
Widzę Boliwijczyka wspinającego się na górę Sorata,
Widzę Wacho* przekraczającego równiny, widzę niezrównanego jeźdźca
           z lasso na ramieniu,
Widzę ponad pampasami zaganianie dzikiego bydłem dla ich kryjówek.

*Wacho – król Longobardów w latach ok. 510–540.

8.

Widzę regiony śniegu i lodu,
Widzę bystrookiego Samojeda i Fina,
Widzę łowcę fok w jego łodzi, unoszącego lancę,
Widzę Syberyjczyka w sankach ciągniętych przez psy,
Widzę łowców morświnów, widzę załogi wielorybników z południowego
           Pacyfiku i północnego Atlantyku,
Widzę urwiska, lodowce, potoki, doliny Szwajcarii – pamiętam
           długie zimy i izolacja.

9.

Widzę miasta świata i losowo staję się ich
            Mieszkańcem,
Jestem prawdziwym paryżaninem,J
estem mieszkańcem Wiednia, Petersburga, Berlina, Konstantynopola,
Jestem z Adelaide, Sidney, Melbourne,
Jestem z Londynu, Manchesteru, Bristolu, Edynburga, Limericku,
Jestem z Madrytu, Kadyksu, Barcelony, Porto, Lyonu, Brukseli, Berny,
Frankfurtu, Stuttgartu, Turynu, Florencji,
Należę do Moskwy, Krakowa, Warszawy lub na północy w Christianii
           albo Sztokholmie, w syberyjskim Irkucku lub na jakiejś ulicy w
           Islandii,
Wpadam do nich wszystkich i opuszczam je znów.

10.

Widzę opary, wyziewy z niezbadanych krajów,
Widzę  ludy dzikie, łuk i strzałę, zatrute ostrze,
           fetysz i obi.
Widzę miasta afrykańskie i azjatyckie,
Widzę Algier, Trypolis, Dernę, Mogadorę, Timbuktu, Monrovi,
Widzę mrowie ludzkie Pekinu, Kantonu, Benares, Delhi, Kalkuty, Tokio,
Widzę Krumana w jego chacie oraz Dahomejczyków i  Aszanti
           w swoich chatach
Widzę Turka palącego opium w Aleppo,
Widzę malownicze tłumy na targach w Chiwie i tych
           w Heracie
Widzę Teheran, widzę Maskat, Medynę i piaszczystą pustynię,
           widzę karawany mozolnie się posuwające,
Widzę Egipt i Egipcjan, widzę piramidy i obeliski,
Patrzę na wykute historie, rejestr  podbojów królów, dynastie,
           wyryte na płytach z piaskowca lub na blokach granitowych,
Widzę zabalsamowane mumie  owinięte płótnem,  w grobowcach w Memphis,
           leżą tam wielu stuleci,Patrzę na zabitego Tebańczyka,  o dużych oczach z szyją przekrzywioną na bok, z dłońmi złożonymi na piersi.
Widzę wszystkich usługujących świata, pracujących w pocie czoła,
Widzę wszystkich więźniów w więzieniach,
Widzę defekty ludzkich ciał,
           ślepotę, głuchoniemych, idiotów, garbatych, wariatów,
           piratów, złodziei, zdrajców, morderców, żyjących z pracy innych,
           bezbronne niemowlęta i bezradnych staruszków.
Wszędzie widzę mężczyzn i kobiety,
Widzę  serdeczną przyjaźń między filozofami,
Widzę konstruktywność mojej rasy,           
jej osiągnięcia, wytrwałość i pracowitość,           
pozycje społeczne, kolory skóry niecywilizowanych i cywilizacje,           
jestem wśród nich, mieszam się nimi bezkrytycznie,
I pozdrawiam wszystkich mieszkańców ziemi.

11.

Kimkolwiek jesteś!
Córką lub synem Anglii!
Pochodzisz z potężnych słowiańskich plemion i imperiów! Rosjaninem z Rosji!
Jesteś czarnym, Afrykaninem z boską duszą, dużym, pięknie zbudowanym,
           o szlachetnych proporcjach, jesteśmy sobie równi!
Ty, Norwegu! Szwedzie! Duńczyku! Islandczyku! Ty, Prusaku!
Ty, Hiszpanie z Hiszpanii! Ty, Portugalczyku!
Ty, Francuzko i Francuzie z Francji!
Ty, Belgu! Ty, Holendrze, miłośniku wolności! (pochodzenie
           mam  holenderskie;)
Ty, solidny Austriaku! Ty, Lombardzie! Węgrze! Czechu! Chłopie ze
           Styrii!
Ty, sąsiedzie znad Dunaju!
Ty, robotniku znad Renu, Łaby lub Wezery! Ty,
           pracująca kobieto także!
Ty, Sardyńczyku! Bawarczyku! Szwabie! Sasie! Wołosie!
           Bułgarze!
Ty, Rzymianinie! Neapolitańczyku! Ty, Greku!
Ty, zwinny matadorze na korridzie w Sewilli!
Ty, góralu żyjący swobodnie na Taurusie lub Kaukazie!
Ty, pastuchu, pilnujący pasących się klaczy i ogierów!
Ty, pięknie zbudowany Persie w galopie strzelający z łuku
           do tarczy!
Ty, Chińczyku i Chinko w Chinach! Ty Tatarze w Mongolii!
Wy, kobiety świata, wypełniające swe obowiązki!
Ty, Żydzie wieczny tułaczu, podstarzały, podejmujący ryzyko, aby
            jeszcze jeden raz stanąć na ziemi syryjskiej!
Wy, wszyscy inni Żydzi, czekający we wszystkich krajach na
           waszego Mesjasza!
Ty, Armeńczyku pełen zadumy rozmyślający nad dopływem Eufratu!
           Ty, wpatrujący się w ruiny Niniwy!
           Ty, wspinający się na górę Ararat!
Ty, pielgrzymie o obolałych stopach, witający odległe błyszczące
minarety Mekki!
Wy, szejkowie rządzący swoimi rodzinami i plemionami
           wzdłuż drogi od Suezu aż do Bab-el-mandeb!
Ty, plantatorze oliwek uprawiający je na polach Nazaretu, Damaszku-
            lub nad jeziorem Tyberiadzkim!
Ty, handlarzu z Tybetu, handlujący w głębi lądu lub targujący się
           w sklepach Lhassy!
Ty, Japończyku lub Japonko! Ty, żyjący na Madagaskarze, Cejlonie,
            Sumatrze lub Borneo!
Wy, wszystkie kontynenty, Azja, Afryka, Europa, Australia, bez różnicy
             z którego miejsca!
Wy, wszyscy z niezliczonych  archipelagów morskich!
I wy, ze wszystkich następnych stuleci, mnie słuchacie!
I wy, wszyscy i każdy, kogo nie wymieniłem, was to też
            dotyczy!
Żyjcie sto lat w zdrowiu i szczęściu, najlepsze życzenia ode mnie i Ameryki!
Każdy z nas jest potrzebny!
Każdy z nas jest w niczym nieograniczony – każdy z nas ma  prawo
            aby tutaj być,
Każdy z nas ma odwieczne prawo bycia na ziemi,
           Każdy z nas tutaj jest tak samo boski jak każdy inny.

12.

Ty, Hotentocie z mlaskającym językiem! Wy, hordy włochate!
Wy, niewolnicy zlani potem lub zalani krwią!
Wy, ludzkie postacie, z nieprzeniknionym, przerażającym
           wyrazem twarzy brutali! 
Ty, biedny koboo, wzgardzony przez wzgardzonych, patrzących
            z góry na twój łamliwy język i duchowość!
Ty, karle z Kamczatki,, Grenlandczyku, Lapończyku!
Ty, Aborygenie, nagi, czerwony, okropny, z wystającą wargą, pełzasz
           za jedzeniem!
Kafrze, Berberze, Sudańczyku!
Ty, wychudły, nieokrzesany, niewykształcony Beduinie!
Ty,  zakażony tłumie w Madrasie, Nankinie, Kaubulu, Kairze!
Ty, prymitywny wędrowcze z Amazonii! Ty, Patagończyku! Ty, Fidżyj-
           czyku!
Każdego z was i wszystkich razem was szanuję!
Złego słowa przeciwko wam i miejscu waszym nie powiem!
           (W odpowiednim czasie się spotkamy, gdy on nadejdzie).

13.

Moja dusza przeleciała nad ziemią ze zrozumieniem i determinacją.
Szukałem równych  sobie  i kochanków i znalazłem ich gotowych
           czekających mnie we wszystkich krajach.
Myślę, że jakaś boska moc zrównała mnie z nimi.
Wy, mgły, myślę, że uniosłem się z wami, uleciałem na
            dalekie kontynenty i opadłem nie bez powodów,
Wydaje mi się, że razem z wami  wiałem wiatry;
Wy, wody, razem z wami obmywałem wszystkie brzegi,
Byłem w każdym korycie rzeki, w każdej cieśninie na
          globie,
Stałem mocno na półwyspach i w górach wysokich
           krzycząc;
Salut au Monde!
Do któregokolwiek z miast światło lub ciepło dociera, ja także tam
           dotrę,
Do którejkolwiek z wysp dolatują ptaki, ja także  tam  dolecę.
Do was wszystkich w imieniu Ameryki.
Wysoko prostopadle rękę podnoszę, czynię znak,
Dla wszystkich po mnie abym zawsze był widoczny We wszystkich miejscach i domach ludzi.

przełożył Adam Lizakowski.
Pierwodruk poematu; Miesięcznik Społeczno- Kulturalny "RAZEM", San Francisco, 1987. Copyright: Adam Lizakowski; San Francisco, Chicago, Pieszyce, 1988 r.


DUMNA MUZYKA BURZY

Poemat ten został po raz pierwszy opublikowany jako Proud Music of the Sea-Storm w miesięczniku "Atlantic", w roku 1869. Do redakcji przekazał go osobiście Ralph Waldo Emerson robiąc przysługę Whitmanowi. Poemat ten został potem włączony do tomu Leaves of Grass, już ze zmienionym tytułem.

SALUT AU MONDE!

Poemat Salut Au Monde  (Pozdrowienie dla świata) został opublikowany jako Poem and Salutation w Leaves of Grass (1856), a obecny tytuł nadano mu w 1867 roku. Poetycka litania naszpikowana setkami pytań i rzeczownikami jest formą kolokwium. Autor sprawdza wiedzę czytelnika z geografii, historii, mitologii, muzyki, literatury, etnografii, itd., Poemat rozpoczyna się żądaniem: O, weź mnie za rękę, Walcie Whitmanie! i pytaniem: Co się w tobie rozszerza, Walcie Whitmanie?  Odpowiedzią na to są długie wyliczanki tego, co poeta widzi i słyszy na całym świecie, oraz stwierdzenie: Moja dusza przeleciała nad ziemią ze zrozumieniem i determinacją. Szukałem równych  sobie  i kochanków i znalazłem ich gotowych czekających mnie we wszystkich krajach. Myślę, że jakaś boska moc zrównała mnie z nimi.
Walt Whitman absolutny zarozumialec i  geniusz celebruje różnorodność świata i jego wzajemne powiązanie wszystkiego ze wszystkim: ludzi i ich kultury, niby tak różnorodnej, ale bardzo podobnej do siebie. Wszyscy mamy tak bardzo różne doświadczenia życiowe, jesteśmy inni,  a jak bardzo jesteśmy podobni do siebie. Poeta zachęca wszystkich ludzi do wzajemnego szacunku. Każdy z nas jest piękny i godny miłości.


MUZYKA A WALT WHITMAN

W kwartalniku „Walt Whitman Quarterly Review” poświęconym życiu i twórczości poety znajdujemy esej dotyczący wrażliwości i zrozumienia przez niego muzyki.  Pod koniec lat 40. i przez lata 50. XIX wieku Whitman był aktywnym uczestnikiem koncertów i oper. Wtedy to pracował jako reportera dla pisma „Brooklyn Daily Eagle”. Praca ta  dała mu wiele okazji do przedstawienia swoich muzycznych doświadczeń i reakcji na łamach pisma. Ponieważ nie był szkolony w technicznych aspektach teorii muzyki,  swoje recenzje z wydarzeń  muzycznych często pisał jak przemyślenia własne i osób mu bliskich. W recenzji spektaklu La Favorita opublikowanym w Eagle Whitman odtwarza własną walkę o zrozumienie znaczenia muzyki. Próbuje przypisać określone znaczenia arii tenora z ostatniego aktu, ale ostatecznie musi uciekać się do prostego „Listen” jak same dźwięki (zawsze obrazowane w kategoriach oceanicznych) komunikują się, ich znaczenie poza sferą słowa. Poeta wyznaje, że cieszy się, że nie rozumie słów tenora, ponieważ to muzyka jest ważniejsza niż słowa, to muzyka wyznacza znaczenie słów. Stawia pytania, które później sam odrzuca; (Czy tenor modli się tak z wielką pasją dla spokoju  ducha? Czy historia jego miłości, to już wrak uczuć?). Próbuje nadać konkretne znaczenie językowi, ale robi to w sposób bardzo ogólny.  (Mayhan)

Jak zostało już powiedziane, poemat The Proud of Music został napisany i ogłoszony drukiem już pod koniec życia poety. Muzyka zawsze mu towarzyszyła i to, że nie zawsze ją rozumiał w jego przypadku nie ma większego znaczenia. W tym poemacie wywołuje w czytelniku wrażenie, że muzyka jest tak samo potrzebna do życia jak powietrze, którym oddychamy. Muzyka zawiera wszystko i narodziny dnia i śmierć, lamenty ze „słodkimi fletami i skrzypcami”. Cokolwiek by o Whitmanie nie napisać, trzeba mu wierzyć, że czuł muzykę, ona była w nim, on we wszystkim ją słyszał. Song of Myself ma strukturę  skomplikowanej wizji snu, tylko ta „wizja” składa się z dźwięków, nie obrazów. Cały świat i jego ludzie są wyobrażeni dźwiękiem; wszystkie zakątki świata są reprezentowane w tym obszernym katalogu muzyki ludzkości.
Whitman nie tylko wymienia dorobek muzyczny ludzkości, ale sięga chętnie po przyrodę, deszcz, wodę, burze, drzewa, fale morskiej, słowem odgłosy natury. Wszystko to słyszy „specjalnym uchem”, które jest także wyczulone na krzywdę ludzką i hałasy dnia/życia codziennego. To głęboka struktura muzyczna, a nie słowa w tym poemacie czynią z Whitmana „nowego barda” , który nie tylko mówi, ale i śpiewa. Tak przedstawia się poeta, w tym poemacie, zresztą nie po raz pierwszy. Ten symboliczny muzyczny wewnętrzny porządek w poemacie autor osiąga też w poezji. Kiedy budzi się ze swojego muzycznego snu i przypomina sobie to, co usłyszał („głosy wszechświata”), zdaje sobie sprawę dokładnie, do czego dąży również jego poezja. 

Adam Lizakowski                                   



Walt Whitman (1819-1892) – amerykański poeta, dziennikarz i eseista, powszechnie uznawany za twórcę nowoczesnej poezji amerykańskiej. Urodzony na farmie na Long Island w stanie Nowy Jork, był praktycznie samoukiem. Pracował jako nauczyciel, dziennikarz i redaktor związany głównie z partią demokratyczną. W czasie wojny secesyjnej opiekował się rannymi żołnierzami i podziwiał Abrahama Lincolna, co mocno wpłynęło na jego twórczość. Jego najważniejszą publikacją jest zbiór wierszy Źdźbła trawy z 1855 roku.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page