top of page

Szymon Florczyk – sześć wierszy


Inna muzyka

Kiedy nadchodzi jest jak pogłos
batuty odbitej tuż nad powierzchnią
wody w głębokiej studni

Nagle trwa od samego początku
który w pozłocie herbaty płótnie nieba
wydłużonym cieniu jabłonki
nie przepowiada żadnego potem
a przestrzeń zagięta w krąg
dźwięczy podobnie do bransoletki
zsuwającej się wolno z nadgarstka

Wtedy rodzi się wiersz
wyfruwa z dłoni
nie wraca


kluczenie

trzeba mi jechać, patrzeć, chłonąć.
a może jedynie wykonywać ruchy?
niemniej rośnie ten głód kolorytu
jaki się jeszcze mną nie odmieniał.

i oto są
kamienice, kościoły ciut starsze, wieże
wznioślejsze, bruk nieco twardszy, cegła
czerwieńsza, a mostki gościnniej ugięte
nad żywszą falą.

od samego początku jak rewers. prawdziwe
nowe gdzieś jakby było, a umyka w zaułkach.
rzuca za siebie gazety niby już czytane.
więc widzę tylko przypisy do świata?
licznych kuzynów widm za źrenicą?

już pamiętam: kiedyś to ty
nakłuwałaś palcem szarawe niebo.


akty pływalne

pozwoliłem sobie przeczytać wiersz tak, jak
był napisany: nuty, zacieki, dziwne znaki,
szumy za uszami, skądś bryza.

coś z tego wciąż przepisuje się piaskiem.
chrobocze łapkami,
chybocze klateczką.

pozwoliłem sobie napisać wiersz tak, jak
wypuszcza się wstążkę przez palce;

teraz wije się gdzieś w półmroku,
toczy kółka, plecie

smyczkę na przetaczane.


blisko życia daleko

piszesz na paskach słońca sukiennej kratce
w musie owocowym na palcach
w skwarze i pocałunku
chłodnym kształcie

chciałbym żeby te miękkie dłonie
pływały pomiędzy wersami
doskonale
nie rozpuściły się jak powidok
albo co gorsza przybrały dziwne kształty
puchnąc czymś z dna

nim zastygną
bezpieczniej mi pisać o literach


N.N.

czasami znienacka mi gdzieś znikają
niektóre palce albo zwyczajnie
rzadziej przypominają o swoim istnieniu
meldując się tylko w mgliste
rocznice i z wczesnym zmierzchem
kładą w chłodzie na parapetach

czasem zadrapię się w tamtym
miejscu na plecach i jakby brakowało
blizny albo napisu czyjąś dłonią
całej połaci skóry już tak nie czuję

przychodzi też chęć by poszperać za
uchem w poszukiwaniu głosu ale
tam jakiś suchy świerszcz a z lustra
spogląda na niego mój
cichy wzrok


Floreria

Na parterze pałacu La Zecca w Watykanie wzrok ściągają
dwuskrzydłowe wrota, jak czujny anioł, choć niemal zawsze
lekko uchylone. Za nimi jest świat zebranych z wielu pokoi
zabytkowych mebli, które mogą wypożyczać
tymczasowi mieszkańcy. W zgęstniałym powietrzu drzemią

tapicerowane fotele i krzesła, toaletki, komody i ciężkie, pojemne szafy,
obrazy i wazony, zastawy i serwety. Unikatowe jak życia, do wypożyczenia
od ręki. Jak zabytkowy stół, do końca zeszłego lata uświetniający
dzienny pokój budyneczku w ogrodach watykańskich.
Ma dwie płaskie, szerokie szuflady. W prawej szufladzie dłoń
szukała w pośpiechu dokumentów, potem przez chwilę czuć było
zapach olejku walerianowego, po czym mieszkanie zostało opróżnione
przez pracowników magazynu meblowego i wreszcie kolejni lokatorzy
mogą przebierać wśród przedmiotów.

Nierealnie zadbane, lśniące jak nowe i niezmienne,
oplecione głęboką i miękką niewiedzą, dlaczego
złuszczają się z nich jedynie słowa. Tylko zgarbiony konserwator
głaszcze politurę i czule przemawia niech ktoś udzieli
eutanazji tym meblom, bo trwają i trwają, a to
nieludzkie, takie nieludzkie.



Szymon Florczyk (ur. 1986) – od zawsze mieszka i pracuje w Krakowie. Autor zbioru wierszy Ciało i zgłoska (2024) oraz ilustracji do zbioru haiku Doroty Czerwińskiej nieboziemia (2024). Publikował wiersze m.in. w "Toposie", "Odrze", "eleWatorze", "Migotaniach", "Akancie", "Helikopterze", "Obszarach Przepisanych", "Post Scriptum", "Wytrychu", na stronie "Wydawnictwa J". Wyróżniony w ogólnopolskich konkursach poetyckich „Struna Orficka” (edycja XIII) i „Erotyk na krechę” (edycja V). Jako amator próbuje sił również w muzyce z pogranicza rocka i klasyki.
bottom of page