O czym jest druga książka poetycka Tomasza Smogóra pt. Dziwniej nie będzie, zwycięzcy konkursu wydawnictwa Kwadratura na tom poetycki? Tego niestety nie dowiemy się z okładkowego blurba, pod którym podpisali się jurorzy konkursu: Joanna Chachuła, Przemysław Dakowicz i Krzysztof Kleszcz. Piszą co prawda o niepokoju, sugestywności, jazzie i niemym manacie (!), ale wspomniany blurb czyta się raczej tak, jakby sami wobec tych wierszy pozostawali bezradni. Nasuwa się pytanie: dlaczego postanowili nagrodzić ten właśnie projekt? Co ich przekonało do świata Smogóra? Zwięzłość? Konsekwencja w stosowaniu skrótów myślowych? Pozorna niedostępność treści i obrazów, które sprawiają, że tę książkę można czytać zarówno bardzo szybko, jak i bardzo wolno? Z pewnością to „coś” zaważyło na decyzji jurorów. Coś, co pozwoliło wyróżnić te wiersze spośród wielu innych nadesłanych. Jednak czym jest to „coś” i dlaczego akurat te utwory - o tym członkowie kapituły niestety już nie napisali. Dlatego od samego początku czytelnik ma do czynienia z jakimś rodzajem tajemnicy i w znalezieniu odpowiedniego klucza do tego tomu jest zdany wyłącznie na siebie.
Długo musieliśmy czekać na drugą książkę Smogóra, który debiutował tomem Ujścia w 2014 roku. Wtedy również wydanie książki wiązało się ze zwycięstwem w konkursie, tyle że tamtejszy konkurs organizowała Fundacja Duży Format. Ówczesna edycja miała zresztą dwóch laureatów, drugim został Radosław Sobotka. Co znamienne: po opublikowaniu swoich książek, zarówno Smogór, jak i Sobotka dość szybko zniknęli. Choć trzeba uczciwie odnotować, że nazwisko Smogóra, rzadko, bo rzadko, ale jednak nadal przewijało się w światku poetyckim. A to wśród laureatów jakiegoś kolejnego konkursu, a to kilka jego wierszy można było przeczytać w jakimś czasopiśmie. Sporadycznie, ale autor wciąż, w przeciwieństwie do Sobotki, „bywał” i tylko kwestią czasu pozostawało, aż wróci na dobre z kolejną propozycją książkową.
I tak też się stało. Po dziewięciu latach otrzymaliśmy tom wierszy, którego już sam tytuł sugeruje zajęcie przez autora dość jednoznacznej pozycji względem świata przedstawionego. Czy Dziwniej nie będzie możemy uznać za deklarację, próbę powiedzenia czegoś o kondycji współczesnej poezji, rodzaj autorskiej manifestacji? Przypomina się tytuł najnowszej książki Katarzyny Fetlińskiej nie ma nic o piłce nożnej (Fundacja Duży Format, 2022), który już sam w sobie jest ironicznym komentarzem odnośnie do pozycji kobiet w literaturze i postrzegania przez ogół czytelników treści przez nie poruszanych, więcej: tematów rzekomo zarezerwowanych tylko dla nich.
Dość prowokacyjny tytuł Smogóra uznaję więc za celowy. Świat stał się już na tyle dziwny i absurdalny, że jako społeczeństwo doszliśmy do przysłowiowej ściany. Za którą nie ma już Nic: żadnej hierarchii, myśli, możliwości oceny. Jest to Nic znoszące wszystkie sądy. Nic Różewiczowskie? W tym sensie doszliśmy już do granic absurdu. W zawiłych wierszach kłodzkiego poety gdzieniegdzie przebija się jednak klarowny głos Tadeusza Różewicza, który już w latach 60., między innymi w znakomitym utworze „Spadanie”, dał wyraz swojego negatywnego stosunku do kondycji ludzkiej, popkultury i kultury Zachodu; pisał wprost, że człowiek zaczął spadać we wszystkich kierunkach. Tym bardziej ten absurd wynikający z chaosu współczesności i niemożliwości uzyskania stabilności światopoglądowej należy teraz opisać, żeby go poznać, uwypuklić, przeciwstawić rzekomej normalności. Tylko co to jest normalność, jak odróżnić ją od absurdu? Jakie dziś mamy możliwości funkcjonowania w świecie? Smogór dochodzi do wniosku, że o absurdzie (w tomie nierzadko sytuacyjnym, wywodzącym się od absurdu systemowego, absurdu, który cechuje system kapitalistyczny) można mówić li tylko językiem absurdu i zestawiając ze sobą tego typu obrazy. Szansa, że w tej interesującej zbitce dziwności dostrzeżemy smutny obraz siebie u kłodzkiego poety jest bardzo duża.
chwytam się w pół słowa
za wytrych z imprezy firmowej
nagrobek leży na końcu przełyku
tańczę na ringu i czekam
aż zabrzmi języczek podniebienny
i zniknę jak przystawka
(„escape room”, s. 40)
Jednak przyznaję, nie do końca rozumiem niektóre frazy z tej książki. Wydają mi się zbyt udziwnione. Jednak zaraz łapię się na tym, że nie o zrozumienie w tych wierszach przecież chodzi. Lecz o współodczuwanie rzeczywistości, dzielenie się podobnym rodzajem wrażliwości. Jeśli jestem w stanie ten wiersz choćby poczuć, nawet nie do końca łącząc wszystkie jego elementy, to znaczy, że poczucie absurdu, leżące u podstaw tej twórczości, również jest mi znane. Czy to co czytam ma sens? Ale czy sens nie objawia się sporadycznie? Twierdzenie Sartre’a o przypadkowości sensu, który w życiu człowieka jest obecny tylko czasem, bo egzystencja przeważnie jest pozbawiona sensu, wydaje się kluczem do tej poezji. Poezji, w której najprawdopodobnej chodzi o to, że uchwycenie sensu całości zależy jedynie od nas. To my jesteśmy twórcami sensu i nadajemy go swoim przeżyciom, chwilom radości i rozpaczy, pracy czy relacjom. Tymczasem dziś - sami się tego sensu i znaczenia pozbawiamy, wikłając się niekiedy w bezsensowne i ślepe poszukiwania nowych dróg rozwoju dla nas samych. Kiedy pod słowem rozwój niejednokrotnie kryje się powrót do tego, co już było: do czasów wyzysku i zniewolenia, utraty godności, znaczenia, do tego co niezbyt udanie skrywa pamięć.
śnisz o pieniądzach ukrytych
w dziuplach jak dusze
żałujesz że nie urodziłeś się
bezkręgowcem
(„dopisek do awansu”, s. 38)
Bo jest to również, jak mniemam, książka o pamięci. Pamięci jednostki raz po raz zestawianej z pamięcią ogółu. Smogór sięga do swoich przeżyć, żeby ponownie je przeżyć, poczuć sens tamtych chwil i przeciwstawić je współczesnemu absurdowi i bezsensowi istnienia.
jeszcze jej kształt w pościeli
zarys pleców wygięty w sierp
pola kukurydzy trop przeciągnięty
po włosach do świtu palące się
chaty pocięte historie kolaże
ze zdartych afiszów filmowych
ciało niewymowne i sztywne
zostawione na żer sierpnia
(„najkrótsza słomka”, s. 20)
Jednak wiersze w książce są ułożone w ten sposób, że naiwny sentymentalizm i powrót do przeszłości, dzieciństwa i młodości, nie wchodzą tutaj w grę. Obrazy minionego są niczym okolicznościowy, przypadkowy sens. Pojawiają się i znikają, żeby wciąż ustępować temu, co jest teraz, choćby kolejnemu wierszowi poświęconemu szklanym wieżowcom, biurowcom, wreszcie halom produkcyjnym. Temu, co powraca w różnych odsłonach i niezbyt dobrze świadczy o kondycji naszej cywilizacji.
Wiersze Smogóra nie dają nadziei. Mimo pozornego oderwania, są silnie zakorzenione w rzeczywistości. Tylko jak ją opisać? Kłodzki poeta podpowiada, że inaczej już się chyba nie da. Choć jednak jest w tym pewna, ciekawa wątpliwość.
jakbyś nie wytężył uszu i tak
nie usłyszysz śpiewu manatów
(„oceanarium”, s. 16)
Tomasz Smogór: Dziwniej nie będzie. Wydawnictwo Kwadratura. Łódź 2023.