zawieźć do Biedronki żeby sobie wybrała co chce nowe życie
zamiast tego powiedziałem nie pij mamo i ćma uciekła
schowała się za szafą i wybudowała zaćmione miasto
otoczone wysokimi murami z meblościanki z Ikei i fosą dookoła przeciekającej toalety
wieżę z mokrego szkła i suchego papierosowego kaszlu
jestem synem ćmy
schematy
czytam wiersze w toalecie
nie czytam już etykiet proszków i pasty do zębów dojrzałem
w autobusie czytam ambitną prozę
Joyce’a i Rushdiego przekręcam okładkę tak żeby poznali wysublimowany gust
za to w ukryciu pod kołdrą Stephena Kinga
w pracy memy komiksy Melona i Raczkowskiego
po bieganiu jaram się komentarzami ze Stravy
dzieciom każę czytać Tolkiena i Mikołajka pół godziny dziennie
a gdy wpadam w odwiedziny do nieznajomych oglądam ich bibliotekę
czy zasłużyli
wącham paczki z internetowych księgarni
boję się że będą pachnieć słomą butów (nie tych do biegania śmierdzących potem) czytam w myślach
przed snem tworzę wybitną poezję
rano okazuje się tak słaba
że wracam do etykiet proszków i pasty do zębów
na moment
potem czytam wiersze
bób się robi mocz trup leje
pamiętasz była jesień
staruszek Harry Portier z uśmiechem dawał klucz
do pokoju numer osiem gdzie Lord Wmordewal padł mi do nóg
bankom groziło bankructwo
punkom groziło punkrództwo
upadły liczne instytucje finansowe
na świat przyszły tysiące dzieci z ćwiekami na skórze
pojawili się niepraktykujący wegetarianie
i wędkarze filozofowie w koszulkach cogito ergo karp
potem obudziła mnie matka pukając do głowy:
Niech ten telewizor wreszcie odpocznie!
suchary
układam wkurwiony wiersz i włażę w kałużę po kostki
trudno
ważne że wszyscy zdrowi
ważne że wieczorami w tajemnicy golę sobie głowę epifanią zamiast żyletki
nikomu ani słowa o smogu we włosach
o bezdomnych w koronach z reklamówek z biedronki
i o gnojeniu ładnych dziewczyn przez klawiszy w korporacji fortepianów
z milczenia wypełza gigantyczna temperówka
żeby mnie utemperować
przytakuję i zwracam horror
w tempie poniżej piątki na kilometr zwiewam do krainy Muminków
tam z Włóczykijem zakładamy punkowa kapelę
tańczymy pogo i tulimy misie jak niekochane dzieci
potem niestety błoto wlewa się do butów
łamie zasady fizyki i strzela do mnie w zębach
opowieść na faktach autentycznych
mój ojciec miał w domu miłą i brzydką sukę
oszczeniła się z kundlem z meliny sprzedającej pigułki samogwałtu
jedenaście szczeniaków (dziewięciu nie chciał nikt)
dlatego ojciec zapłacił sto złotych sąsiadowi żeby szczeniaki zniknęły
i uspokoiły sumienia pobożnych
chciałbym składać się ze słów brzmiących inaczej niż uderzenia łopaty
z innych ojców zapłat sąsiadów sumień
ale wydalam obce atomy miłego i brzydkiego kundla w szatach księcia młodych bandytów
mówię dziękuję i nadużywam przymiotnika: makiaweliczny
zamieszkałem w cudzej książce z cudzymi fotonami i zapachem zalewajki
jako jeden z dwóch z jedenastu
wiersze z tomu Manifesty, K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2023
Rafał Cuprjak (ur. 1977) – z wykształcenia nauczyciel biologii, chemii i przyrody. Pracuje jako logistyk. Zadebiutował powieścią Po drugiej stronie. W marcu 2018 roku ukazała się jego druga książka Mamusiu przecież byłam grzeczna. Współpracownik portalu kulturalnego „Co Gdzie Kiedy w Częstochowie”, wokalista zespołu „Jaźna”. Wielokrotny zwycięzca turniejów poetyckich i slamów. Wielbiciel górskich wędrówek, zapalony biegacz. Mąż Marzeny. Tata Miłosza, Mai i Macieja.