top of page

Radosław Wiśniewski – Bany Ukraińskie (15)

  • Miroslaw Drabczyk
  • 26 lut
  • 10 minut(y) czytania


12 maja 2022. 1011 nieustępliwych drobiazgów wkurwiających wroga

Mija czwarta doba bana za post o polskich czołgach, co jadą łoić orków. Czwarta doba kiedy dowodzę z zapasowego konta, nie wszystkim i nie tak sprawnie jakby sie chciało, ale chociaż cześciowo. Konto miało służyć wiele lat temu dla tworzenia postaci literackiej, której żywot miał się zacząć i zakończyć wraz z opublikowaniem w 2017 roku "Dzienników Zenona Kałuży". I chciałem wtedy to konto zamknąć. A wcześniej budowałem jego grono odbiorców przypadkowo zupełnie kilkając w „zaproś do znajomych” chciałem, żeby Zenon Kałuża w jak najmniejszym stopniu był mną, żeby sie sprawdzał w innym gronie odbiorców. Ale jak się okazało ciężko jest uciec od siebie, jeżeli się żyje w zgodzie ze sobą. Konrad Góra zdemaskował mnie raz dwa. No, jasność wzroku i przenikliwość umysłu.

Tymczasem od czterech dni, dzięki państwu liczba śledzących poprzez przyjęcie zaproszenia, wysłanie zaproszenia czy tez zwykłe odznaczenie - "Obserwuj" - wzrosła z kilkuset do 1011 w tej chwili.

Zastanawiałem się czym uczcić moment przebicia pierwszego tysiąca odbiorców?

Czy wrzucić zdjęcia ze zmasakrowanego przyczółka pod Biłohorywką nad Dońcem na północy Łuku Donbaskiego gdzie front się sypał do wczoraj wieczora póki nie przyjechała ukraińska arta i nie pozamiatała przyczółka z mostem kilkudziesięcioma pojazdami i niezidentyfikowaną liczbą żołnierzy?

To dobry moment, żeby sobie przypomnieć, że owszem jesteśmy na wojnie, mimo że na nasze domy nie spadają "kalibry" i zwykłe FAB-y czy salwy "Grad-ów". 

Jesteśmy na wojnie, bo przez nasz kraj jadą konwoje zzaopatrzeniem, bo wielu z Was przyjmuje, pilotuje pomaga kobietom, dzieciom, mężczyznom z Ukrainy przeczekać, pojechać dalej, przetrwać.

Jesteśmy na wojnie, bo jest wojna o internety. Wojna kliki, dezinformacje, opinie. 

Jesteśmy na wojnie bo jak to napisał kolega Janusz Radwański - zawsze gdy słyszycie śmiech bezpiecznie bawiącego się ukraińskiego dziecka, gdzieś w odległym stepie nad Dońcem kacapski czołg gorzko szlocha.

Jesteśmy na wojnie bo tworzymy presję i presje, tysiąc i jedenaście drobnych ruchów, klików, szerów, komentarzy.

Myślę o tym jak dużo zdjęć dostaje się do internetu ze źródeł ukraińskich pokazujących w tej wojnie zwycięstwa, udane ataki, akty obrony czy ośmieszenia przeciwnika.

A gdy nie staje dobrych wiadomości - pojawiają się informacje, zdjęcia, twarze, oczy tych, którzy przestali się bać i stanęli do walki, która - warto nadal to podkreślać - jest drastycznie nierówna. To dalej walka Dawida z goliathem.

Tamci nie mają czego ujawniać, bo ciągle kłamią. Okłamują świat, siebie, swoich, matki i ojców i żony poległych i tych jeszcze żywych też, od czasu agonii załogi "Kurska" na dnie Morza Barentsa - pabieda, car, prącie narodowe.

Dlatego na razie przegrywają na tym polu, na którym sie spotykamy.
Powiecie - e tam fejs. 

Nie e tam. Zrzutka na batalion medyczny Госпітальєри Госпитальеры Hospitallers miała przynieść - tak sądziliśmy ze znajomymi - 5000 złotych. Zbiórka przebiła 40.000 i prze dalej. 

Rzeczy zaczynają się od battle of words.
Najlepszym dowodem, pośrednim, ale znaczącym jest ten nieszczęsny piąty ban w ciągu kilku miesięcy. Przypadek? No nie sądzę. 

Ktoś wisi nade mną i pewnie jak może do zgłasza, denuncjuje korzystając z kafkowskiej struktury tego medium, gdzie rządzą mątwy i nie ma z kim gadać.

Zatem żadnych tam zdjęć, ale prosty schemat jak działa nasze pole bitwy.

I na tym polu, każdy ma swoje do zrobienia.

Każdy może być jednym z 1011 nieustępliwych drobiazgów wkurwiających wroga.


13 maja 2022. Biedna Europa patrzy na Mariupol

"- Nie jest to takie trudne przestać się bać Rosji. Po prostu trzeba to zrobić. I walczyć."
(wypowiedź Ilia Samojłenko z 7 maja 2022, jednego z obrońców "Azowstalu" w Mariupolu za portalem interia.pl)

Jest w tym coś nieprzyzwoitego, że widzisz ich teraz, że działa ten cholerny Starlink i widzisz ich tak bardzo żywych, mimo że wiesz, że mają tak małe szanse żywymi pozostać. A w zasadzie póki żyją, nie wolno mówić, że tej odsieczy nie będzie, ale tylko tyle, że byłaby bardzo trudna, prawie niemożliwa. 

Dopóki walczą nie wypada nie mieć chociażby grama ich nadziei, wiary, wytrwałości i odwagi. 

Ale kiedy pytasz – dlaczego tamci nie ruszą na odsiecz, zaczynam mówić jak to rozumiem i nawet nie chcę kończyć światłej myśli, pełnej rozsądku, bo widzę ich twarze, całych, żywych i tych rannych i tych tylko kontuzjowanych, tych dziewczyn i chłopaków. Widzę dymy nad Azowstalem.
 
I powtarzam Mariupol walczy. Nie dni siedem, siedemnaście, ale siedemdziesiąt i siedem.

Mówisz, kurde teraz mają tam podobno tylko dwie grupy batalionowe, dlaczego tam nie uderzą, nie uratują szarżą jak Rohirrmowie?

Niestety. Popatrz na mapę. Od linii frontu do Mariupola jest sto kilometrów w linii prostej. Ale armia nie uderza po liniach prostych, bo przecież armia to potężny organizm, jakoś trzeba ją zaopatrywać w paliwo, amunicję, żywność, dowozić leki, zwozić rannych, uszkodzony sprzęt.

Armia w natarciu ma wyższe straty niż w obronie. To dlatego tak świetnie się bronią, ale raczej krwawo oddają teren, kontratakują miejscowo, bez wielkich manewrów operacyjnych. Żeby oszczędzać siły. 

Zatem nie licz odległości w linii prostej, policz po drodze. Google Maps pokazuje od centrum Hulajpola do kombinatu Azowstal w Mariupolu 2 godziny 17 minut i 153 kilometry jazdy samochodem osobowym. 

Pomyśl ilu ludzi, czołgów, artylerii musiał byś zebrać, żeby wyrąbać przez szeregi orków korytarz tej długości do Mariupola? 

Tych ludzi, czołgów, artylerii nie byłoby na Łuk Donbasu.

A obrona na Łuku Donbasu trzeszczy, wyłom pod Izjum się nie powiększył, ale też się nie zmniejsza. Nad Dońcem orki mają cztery przyczółki. Owszem, tracą przeprawy, ponoszą straty, ale pchają kolejne fale niedoszkolonych oddziałów. 

U nas ludi mongo. Stara zasada stalinowskiej sztuki operacyjnej. Większość zginie, ale ci co przeżyją, będą się bili mądrzej, a ludzi dużo, więc cóż szkodzi? 

Że coraz starsze czołgi będą padały ofiarą tych samych pocisków przeciwpancernych? Ale ich są tysiące, a kamieniem nie rozbijesz, musisz strzelić czymś ciężkim. 

Orków stać, ciągle ich stać na te straty, mimo że to już niebawem będzie trzy razy więcej niż stracili przez 10 lat w Afganistanie. Mogą próbować przerwać front zasypywaniem przeciwnika trupami. 
Padła Popasna, nacierają na Rubiżne, walczy już Siewierodnieck. 

No ale pod Charkowem Ukraińcy nacierają, mówisz. Tak, odpychają słabsze siły do granicy, żeby Charków nie stał się drugim Mariupolem. Raczej nie wyjdą na skrzydło tych sił pod Izjum, pod Siewierodnieckiem. Za daleko.

Odsiecz, szarża Rohirrimów powiadasz? 

Front jest sto kilometrów od Mariupola, w linii prostej, 153 kilometry po drodze. 

Teraz być może nie jest silnie obsadzony, bo wszystko poszło tam, na Donbas, ale załóżmy, że gromadzisz tam dwie, może trzy brygady. Nie wiem skąd je bierzesz, ale powiedzmy, że w tej trwającej 77 dni wojnie udało ci się zachować jeszcze jakiegoś jeżeli nie asa to chociażby waleta w rękawie.

I uderzasz, z początku idzie łatwiej, bo zaskoczenie, bo przeciwnik słabszy. Powiedzmy, że pierwszą linię się przejeżdża, drugą łamie, trzeciej nie zauważa. Twoje wojsko wchodzi w przestrzeń operacyjną, co oznacza w tym slangu że zyskuje zdolność manewru, już nie ma zwarcia, przeciwnicy nie przylegają do siebie, tak że tylko wóz albo przewóz.

Czy tamci biernie czekają, aż Twoje kolumny dojadą do Mariupola grając na rogu sygnał do szarży?

Po drodze musisz zostawić jakąś osłonę koło Połohy, okrakiem na drodze z Tokmaku, żeby nie dać się odciąć od zaopatrzenia - pamiętaj musisz mieć drogę dla zaopatrzenia. Twoje siły zatem, nawet jeżeli nie poniosły strat w wybijaniu sobie swobody do manewru - zmniejszają się.

Potem skręcasz na wschód, południowy wschód - Husarka, Bilmak, tutaj też wypadałoby zostawić jakiś dozór od południa, bo masz dwie drogi idące z Bierdańska, a tam port, a gdzie port to można szybko wojsko rozładować i posłać na twoje tyły, bo ty przecież przez na Mariupol, a to dopiero połowa drogi. Kolumny się rozciągają w przemarszach, do akcji wchodzi lotnictwo przeciwnika - a ma przewagę, a ty nie masz przykrycia.

Mija - jeżeli to ma być blitzkrieg - jakieś 48 godzin. Wtedy orki zawracają to co mogą z południowej części Łuku Donbasu. Miałeś powiedzmy cztery brygady, jedną już rozstawiłeś. Napierasz trzema.

Między Husarką a Starym Krymem zgubisz równowartość jeszcze jednej w stratach marszowych, od bombardowania. Przy bardzo szybkim tempie natarcia do północnych przedmieść Mariupola dotrzesz czwartego-piątego dnia natarcia. Pytanie czy przez ten czas orki będą stać i patrzyć bezczynnie na to, co robisz czy wzmocnią obronę Mariupola?

Jeżeli nie - będziesz miał do pokonania dwie grupy batalionowe przy niemal absolutnej przewadze lotnictwa. Sam będziesz miał dwie brygady czyli po przeliczeniu sześć takich grup. Bo obrońcy Azowstalu raczej ci nie pomogą. 
Załóżmy że po kolejnym dniu, dwóch Twoje czołówki dojdą do Azowstalu i co dalej?

Tysiąc pokiereszowanych obrońców Azowstalu i kilka tysięcy twoich bohaterów z długą na 153 kilometry linia zaopatrzenia, wyrąbanym wąskim korytarzem, który można przeciąć w dowolnym punkcie, niekoniecznie tam gdzie zostawiłeś rygle.

A w tym czasie kacapy być może nic by nie robiły, ale napierały dalej na Donbas, na Dnipro, Karmatorsk, Słowiańsk i by zgniotły te punkty oporu, bo zabrakłoby tych trzech, czterech, może pięciu brygad. 

Za chwilę, po śmiałej akcji miałbyś do wyboru - dać ponownie się okrążyć w Mariupolu, czy uratować ludzi z Azowstalu i cofać się tą samą drogą, o którą się biłeś. Z jakim efektem? 

Wiesz, w czasie pierwszej krucjaty krzyżowcy po długim oblężeniu i sporych stratach w roku 1098 zdobyli wielkie miasto Antiochię. Podczas jego oblężenia odparli jedną próbę odsieczy niejakiego Ridwana z Aleppo. Potem zdobyli miasto, podzielili je między siebie, a kiedy dotarła kolejna odsiecz - niejakiego Kuburghi, to z kolei ona ich zamknęła w mieście, które świeżo co przeszło oblężenie. 

Nie mieli co jeść, więc zaczęli jeść konie. W jakimś momencie zdecydowali się wydać bitwę oblegającym. Wcześniej rzekomo odkryto miejsce ukrycia włóczni, którą przebito bok Jeszuy, wszyscy pościli, co nie było trudne bo i tak już nie mieli co jeść, a na koniec przyjęli komunię świętą. I postanowili, że ruszają do boju, wóz albo przewóz. Oni na żadną odsiecz nie mogli liczyć. 

Ja myślę, że doznali pomieszania zmysłów. Wyszli za mury i uderzyli na wrogów w szyku pieszym.
No bo konie już zjedli.

I uderzyli z taką furią, że wygrali, rozbili zupełnie armię Kubrughi. Niektórzy widzieli na chmurach nad wzgórzami wokół Antiochii hufce niebieskie jak wspomagały atakujących pieszo krzyżowców w tym św. Idziego, a jakże.

Furia albo cud.

Dzisiaj pan papież spotkał się z żonami jeszcze żywych obrońców Azowstalu. Prosiły go żeby coś zrobił, żeby wystąpił jako strona trzecia, czyli rozjemca, żeby wyciągnął ich ukochanych z pułapki.
Pan papież powiedział, że będzie się gorąco modlił i zrobi co tylko się da.

I ja mam propozycję. Ja się pomodlę za siebie i za pana papieża do kogo mi pan papież każe. Nawet mogę to robić wiele godzin dziennie. Niech pan papież w takim razie zajmie się już tylko robieniem czego tylko się da, żeby ich stamtąd wydostać. 

Stary jest, zmęczony, niech się już tak nie modli bo się zmęczy jeszcze bardziej.

Niech tylko robi co się jeszcze da zrobić. Nie wiem, niech wsiądzie do papamobile, niech tam pojedzie jak prorok, którym niby jest i powie "No pasaran".

Niech coś zrobi. Bo zdaje się że zostaje tylko 

Cud.

Może być taki jak pod Antiochią 28 czerwca 1098 roku,

nie będę się kłócił.

(Był to kolejny post, który zdaniem miłościwie panujących nam standradów facebooka nie spełnił standardów społeczności, w związku z czym Zenon Kałuża dostał bana na 24 godziny. 

Powód:
Twój post narusza Standardy społeczności w zakresie propagowania nienawiści 12 lis 2021 Twój komentarz narusza Standardy społeczności w zakresie prześladowania i nękania

Nic nie rozumiem. Ktoś? Coś)


Po banie dalej po bandzie. Mariupol, Mariupol, Mariupol

"Why waste your breath moaning at the crowd? 
Nothing can be done to stop the shouting. 
If every tongue were stilled The noise would still continue. 
The rocks and stone themselves would start to sing!"
(Hosanna, Jesus Christ Superstar)

Policzyłem dokładnie, bo administrantura ciała naszego fejsboga, w którego ciele żerujemy jest gorsza od rejestru skazanych, gdzie po jakimś czasie najgorszy wyrok karny - ulega zatarciu. Gdy dostajesz mandat od polskiej policji to punkty karne po jakimś czasie też się resetują. Tutaj nic nie zostanie zapomniane.

Zatem policzyłem - razem z tymi banami, które uznane zostały za głupie i cofnięte - ostatni, dobowy ban, był banem siódmym. 

Nie ma od tych banów skutecznego odwołania, nie ma kogo zaskarżyć w razie większej kary. To trochę jak z centrum handlowym. Mówią - miejsce spotkań i interakcji społecznych. Acha. Jasne. Wyjmij gitarę i zacznij grać w centrum handlowym "Whisky moja żono". Ciekawe jak długo pograsz.
Takie to miejsce spotkań. Kupować mają, zjadać mają, nabierać chęci na konsumpcję mają.
 
Więc oczywiście wolność ekspresji, póki nie naruszasz standardów społeczności które są nieznane i co do których nie wiadomo kto podejmuje decyzję czy istotnie zostały naruszone czy nie i dlaczego.
 
I kogo pozwiesz o odszkodowanie? Kto ci zapłaci za łzy, jak śpiewał niegdyś zespół "Lombard"?

Długo nad tym myślałem. I pomyślałem że to istotnie może być atak onuc. Szczególnie gdy chodzi o ostatni ban - poszło o mój tekst pod tytułem "Biedna Europa patrzy na Mariupol". 

To ten tekst zdaniem administrantury okazał się groźny, siał nienawiść i był przykładem nękania.

Przypomnę, mój post był o rozpaczy, której na imię Mariupol.

Tam ciągle walczy - po osiemdziesięciu dniach bez zluzowania strzęp jednego pułku i jednej brygady, zepchnięty do podziemi pod hutą, jakby połączenie w jednym losu Warszawskiej Starówki, Warszawskiego Getta i Czerniakowa.

Walczą i pod wieczór siedemdziesiątego dziewiątego dnia nagle czytam, że
"Obrońcy Mariupola trzymający redutę w zakładach Azowstal odbijają pozycje zajęte przez Rosjan"

Głodni, zepchnięci do podziemi jeszcze kontraatakują?

Jak to nazwać, jakie znaleźć określenia, gdzie ich umieścić na skali odniesień, w szkielecie jakiej historii dokonanej szukać podobieństw?

Powiadają, że może zaatakowali, żeby zdobyć na wrogu amunicję, żywność, pakiety opatrunkowe, a nie zająć jakieś utracone pozycje.

Może. 

I teraz robi się jasne, dlaczego komuś tak źle z tym, że opowieść o Mariupolu trwa, jest opowiadana, utrwalana.

Być może nie wystarczy, że w wyniku walk zburzono lub uszkodzono 90% zabudowy miejskiej Mariupola. 

Nie wystarczy, że nie można się doliczyć dziesięciu, może dwudziestu tysięcy mieszkańców miasta wśród żywych.

Nie dość, że pod miastem pracują pełną parą mobilne krematoria.

Nie daje satysfakcji gruzowisko Teatru Miejskiego skrywającego setki ciał cywilów.

Nie dość wstrząsające były zdjęcia zbombardowanego szpitala położniczego, kobiet w zaawansowanej ciąży na noszach, wśród gruzów, pamiętacie to jeszcze?

Za mało było osiemdziesięciu dni oblężenia.

Jeszcze wywieźć mieszkańców na Sachalin. Dzieci porwać i oddać rodzinom do rusyfikacji. 

Wszystko za mało. Chcą jeszcze pozabijać obrońców. Pułk "Azow". 36 Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej. Te nazwy zostaną w pamięci, wojownicy będą o nich opowiadać przy ogniskach tak samo jak wielu innych niezrównanych.

A zatem to wszystko za mało. Chodzi o to, by zginęło samo słowo, nazwa, by przestało się kojarzyć, by wymazać nie tylko budynki, ulice, szkoły, hutę, port, ale i samo słowo, nazwę. Bo słowo to początek opowieści, a ta bywa niepokonana.

Jak Klechda Starszliwa o Czornobajewce, 
jak Klątwa Wyspy Węży, 
jak opowieść tajemna o Duchu znad Kijowa,
jak pieśń o chwalebnej obronie Czernihowa,
jak fraszka na papieża, który nie umie powiedzieć głośno "rosja".

Zatem ma zniknąć nazwa miasta jak Azow i Stal - Mariupol.

No i myślisz, co robić. Może uciszyć sygnał nadawczy? Wycofać piracką radiostację? Zanurzyć okręt na peryskopową albo głębiej?

Czy jednak powtarzać dalej, 
powtarzać uparcie i niezmiennie,
nieustępliwie przypominać dzień po dniu, noc po nocy
Mariupol się broni
Mariupol się nie poddaje
Mariupol, Mariupol, Mariupol
Mariupol w głowie,
Mariupol w sercu
Mariupol o poranku
Mariupol o zmierzchu
Mariupol, Mariupol, Mariupol

Niepokonany.









Radosław Wiśniewski  (ur. 1974) – piszący wiersze i prozę animator i promotor literatury. Wyżywa się publicystycznie, pracuje w hurtowni urządzeń niskoprądowych.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page