23 lutego 2022. Dzień, wspomnienie pewnej zimy.
Pamiętam, byliśmy w Kijowie zimą 2017 roku. Chłodno, dżdżysto, Dniepr szary, matowy; zabytki, jak to zabytki, w różnym stopniu zadbania, ale przede wszystkim ludzi zapamiętałem. Jakieś urwane rozmowy. Takie jak to mogą się zdarzyć smutnemu turyście.
Mówiłem córci, że tutaj słowa o tym, że o wolność trzeba walczyć, nie są tylko słowami.
Mijaliśmy akurat mur koło soboru Michajłowskiego a tam nie jedna, ale już pięćdziesiąt sotni - zdjęcie przy zdjęciu, twarz przy twarzy, imię przy imieniu. Potem szliśmy ulicą Instytucką, raz i drugi. A tam zdjęcia z kolei "niebieskiej sotni". Zawsze świeże kwiaty.
To nie słowa, to ta ulica, krew, ludzka nadzieja, która ich pchnęła w tę straszną kurzawę. I pewnie jeżeli jakieś słowa to poezja, bo przecież znali swoich poetów na pamięć.
A potem, kiedy trwała już wojna, Borys opowiadał, że sprzedawał pierwsze wydanie swoich wierszy z wojny, pisanych w okopach koło wsi Piaskiopodal lotniska w Doniecku. Sprzedawał je co łaska na targach książki we Lwowie. Zebrało się tego tyle, że kupili pierwsze wydanie hełmy kevlarowe dla całego batalionu.
Kiedy z nim rozmawiałem o tamtej wojnie - nie było w nim wrogości do najeźdźców, tylko determinacja w obronie tego co jest jego. Jego powietrze. Ziemia. Język. Jeżeli przychodzą – mówił – to po śmierć z naszej ręki.
Wiele wskazuje na to, że tym razem to nie będzie kolejna gra napięciem, żeby ceny ropy poszły w górę.
Wiele wskazuje na to, że wampir wołodia panoszący się na kremlu, znowu chce pochłeptać trochę ludzkiej krwi. Takim to zawsze za mało.
Ale ja pamiętam tamten Kijów, pamiętam kilka rozmów z moim ukraińskimi znajomymi, jeszcze w roku 2004 i w roku 2014, a później ten Kijów, już zmęczony w 2017.
Zmęczony ale dumny.
I wiem jedno. Jeżeli ktoś tam będzie chciał przyjść po nieswoje, musi się liczyć z tym, że oni – bez wielkiej nienawiści – będą walczyć. Bo taki ich obyczaj.
I mam apel do matek rosyjskich żołnierzy - zatrzymajcie tego wampira bo naprawdę - bardzo wielu waszych synów wróci w czarnych workach.
Nie dlatego, że nienawiść.
Dlatego, że oni nie odpuszczą, nie ustąpią. Nie są jak inni na świecie, co może położą uszy po sobie, powiedzą, że do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Już nie.
Nie wiecie na co się porywacie. Odstąpcie póki czas.
24 lutego 2022. Dzień 1 albo o wojnie naszej jaką toczymy na profilówki, kliki, lajki i szery ze światem, szatanem i własną niewiarą.
W nocy zacząłem pisać post, kolejny post o tym, że żaden gest wobec wyobrażonej wojny nie jest pozbawiony sensu.
Napisałem go i nastąpiło cyk i facebook error.
To było koło pierwszej w nocy.
Może od tego się to zaczęło?
Ale powtórzę w skrócie myśl wyrażoną, bo wydaje mi się, że ma sens.
Bo wielu z was teraz będzie pisać, mówić, czuć
że wobec tego co się dzieje, słowa, kliki, zbiórki, petycje,
zmiany profilówek, zdjęć w tle
nie znaczą nic.
Pomyślcie jednak
że jakoś tyrani nie zastanawiają się czy warto opłacać farmy troli,
zatrudniać analityków od Big Data, żeby przesuwać wektory, akcenty publicznego dyskursu,
podmieniać pojęcia,
zamazywać sensy,
dzielić to co było zwarte,
rozmiękczać to, co by twarde,
zamącać to, co oczywiste.
Im się opłaca.
A my tak często powtarzamy, że
nic nie warto robić,
a nawet jeżeli warto, to i tak nie ma to znaczenia
a jeżeli warto i ma znaczenie, to i tak nic nie zmieni.
To jest biała flaga.
Nie ma bezradności. Będę to powtarzał uparcie do końca świata i trochę dłużej, bo jak widać koniec świata się zaczął.
Każdy kto pomyśli - jestem bezradny,
ten oddał terytorium.
Nie ma i nie będzie gestów bez znaczenia.
Nie ma i nie będzie słów bez znaczenia.
Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.
24 lutego 2022. Dzień 1, wieczór. „A więc wojna!”
Wojna wytwarza mgłę i nawet daleko od epicentrum walk - czuć te mgłę. Tak pomyślałem, kiedy wracaliśmy po zmierzchu z Brzegu z Konradem i widziałem kolejki przed stacjami Orlenu. No pewnie, to i owo podrożeje. Ale spokojnie, bez paniki.
Łatwo powiedzieć, bez paniki. Kiedy koło południa uzgadnialiśmy plan założenia naszej zbiórki dla ukraińskiego batalionu medycznego, ktoś napisał albo powiedział
o kurwa jaki blitzkrieg.
No bo ruscy na rogatkach tu i tam, tam film z przedmieścia, tam z rogatek, ktoś zajął lotnisko Hostomel, ale kto?
Tak szybko doszli do praktycznie przedmieść Kijowa?
Przez chwilę pomyślałem, jak dobrze pójdzie, to zaraz nie będzie dla kogo zbierać pieniędzy ani komu wysyłać.
Raczej będziemy szukali mieszkań, pokojów dla tych, co przyjadą.
Bo przecież można, da się - przyjąć znękanych w dom.
Teraz widać jaką brednią było to całe polskie napinanie dupska w urojonej wojnie na granicy polsko-białoruskiej.
Jakim debilizmem jest ten super drogi płot w cenie czterech albo pięciu myśliwców F-16.
Jakim rasizmem jest mówienie o solidarności wobec uchodźców teraz, gdy dało się zamarznąć tylu ludziom zimą i jesienią w polskich lasach.
Jaką republiką hipokryzji jesteśmy.
My.
Tutaj.
Tamtej hańby nie zmyjemy z siebie.
Dobrze by było nie dokładać kolejnej.
Także koło południa nie to, że byłem w panice, ale uległem mgle.
Dopiero zrobienie czegoś, wsparcie ludzi z grupy, która stworzyliśmy przy kryzysie uchodźczym dało oddech, wyrównanie.
Borys pisze że jest pod Czernichowem, coś czuję, że mimo że w Donbasie mówili mu "dziadku" - znowu poszedł walczyć.
Wita napisała, że na razie są bezpieczni, ale co będzie robiła w putinowskiej Ukrainie wdowa po bohaterze z Donbasu, sama z dwójką dzieci?
Olaf milczy.
Ale ci co mogą to piszą - róbcie szum w internetach. Bądźcie z nami, nie dawajcie się ruskim trollom.
Jest mnóstwo sposobów wsparcia ludzi tam, przez nas tutaj.
Tak, profilówka też ma swoją wagę, dlatego dodałem flagę.
A potem pomyślałem chwilę i zacząłem szukać potwierdzenia czy ja dobrze myślę, że jednak noc nadciąga, a mimo chwalenia się zajętymi rogatkami w żadnym większym mieście ukraińskim nie widziano flagi rosyjskiej na głównym placu, a to znaczy, że się bronią.
Nawet jeżeli wszystkiego nie wiemy, a większości nie wiemy - to znaczy że walczą.
Być może putler jest tak odjechany, że naprawdę myślał, wierzył, że armia ukraińska się rozsypie pod skoordynowanym uderzeniem, chociaż nic do takich wniosków nie uprawniało?
Wojna w Donbasie, obrona lotniska w Doniecku przez "Cyborgi", walki w Debalcewe, Kramatorsku mimo błędów - pokazywały że nawet ochotnicze ukraińskie bataliony potrafią się bić i potrafią zabijać.
Nie wiadomo co będzie dalej, bo gdzieś Ukraina uderzona z trzech stron na raz musi się ugiąć, cudów nie ma. I jeżeli gdzieś jest analogia do 1939 to w tym ukształtowaniu frontu na dzień dobry - zaczynamy w półokrążeniu, bo jeszcze to pierdolone Naddniestrze, skąd żadne wielkie natarcie nie wyjdzie, bo za małe, ale rajdy, wypady terrorystyczne na tyły ciężko walczących Ukraińców - dlaczego nie?
Ale jednak w tym wszystkim ten Hostomel i desant wyrzucony z kilkudziesięciu śmigłowców chyba nie wyszedł.
"A bridge too far".
Zdaje się, że kolumny idąc z północy miały iść szybciej, a opór na miejscu miał być zerowy. Ale mgła wojny działa w obie strony.
Desant z 34 śmigłowców to pewnie kilkuset ludzi.
Zapasy amunicji i jedzenia mają tyle co przy sobie. Na wiele dni walk nie wystarczy. A pomoc nie nadeszła lub nie nadchodzi na czas.
Zresztą z tych 34 śmigłowców 3 miały zostać zestrzelone. No to ilu ich tam w Hostomelu się znalazło zielonych ludzików? Nie więcej niż 400.
Mam nadzieję że putler, ten co tak dziwnie siedział, wygłaszając swoje orędzie, skręcony jakby go bolała dupa - nie będzie spał dobrze tej nocy.
Nie, nie mam złudzeń. To się dopiero zaczęło.
25 lutego 2022. Noc 2, ale jak tu zasnąć, losy się ważą.
"Ну от. Прості речі, а яке просвітління на душі. Ласкаво просимо до пекла, покидьки."
"No i ot, proste rzeczy a jakie rozjaśnienie duszy. Łaskawie prosimy do piekła drani."
(Borys Humeniuk, wpis na FB 25.02.2022, godziny popołudniowe)
Aż głupio kłaść się spać. Myślisz, że coś przegapisz, przepatrzysz.
Nie popadać w mgłę wojny. Separować informacje.
Ciągle Sumy, Charków, Kijów w rękach ukraińskich.
Wypływają zdjęcia spalonych kolumn. Nie są to kolumny ukraińskie, raczej nie są upozowane. Ale są dziwne.
Trzy albo cztery rozbite kolumny, głównie artyleryjskie. Na jednym filmie widać haubice samobieżne "Goździk" plus ciężarówki z zamontowanymi na pace zestawami p.lot ZSU-23.
Tym się nie walczy w pierwszej linii.
Na innym - chyba bateria armat p.panc. Spalona na drodze. Porzucona. Uderzenie przyszło nagle i było dobrze mierzone. Armaty nieodprzodkowane, jakby jechały na defiladę.
Oni chyba naprawdę liczyli na moralną zapaść przeciwnika, który gdzieś może opór postawi, ale generalnie się załamie.
A to wygląda inaczej. Wygląda z tego czego nie widać i o czym nic się nie wie.
Wypłynęło nagranie załogi ukraińskiej z Wyspy Węży, która w odpowiedzi na groźby rosyjskiego okrętu miała powiedzieć tylko:
Idi na chuj
Kilka dni temu kończyłem pisać esej o heroizmie. Jedną z niezbywalnych własności wojownika-bohatera jest to, że często jego życie zaczyna się na nowo w opowieści i legendzie. Działa spoza granicy życia i śmierci bowiem jest opowiadany. I to ma czasem większą siłę niż eskadra helikopterów.
I to właśnie jest ten moment. Ta opowieść. To „idźcie w chuj” będzie na równi ze słynnym "merde!" generała Cambronne spod Waterloo.
Losy się ważą.
Staram się zachować przytomność. Ze zbiórki na batalion medyczny po pierwszej dobie wysłałem 1100 dolarów. Ale po upływie jednego dnia zebrało się 191% zakładanej kwoty. Z tego co pamiętam nosze taktyczne to jest kwota kilkuset dolarów.
To jest takie małe "my" i nasza mała "solidarność", małe wsparcie. To jestem w stanie zrobić. Nie jestem rządem Włoch ani Niemiec. Jestem zwykłym Polakiem w średnim wieku, z nadwagą i schorzeniami chronicznymi, z kredytem i dwójką dzieci. Robię co mogę. Każdy coś może. Będę to powtarzał uparcie.
Wita nie odpowiedziała dzisiaj, ale przeczytała messengera, więc zakładam, że jesteśmy w kontakcie.
Borys, którego "Wiersze z wojny " w tłumaczeniu Anety Kamińskiej wydaliśmy w 2016 roku odpowiadał dwa dni monosylabami. Domyśliłem się, że jest w jakimś miejscu gdzie jest gorąco. Chce odpisać, ale zarazem nie chce powiedzieć za wiele. Albo nie ma czasu.
Pytałem czy jest bezpieczny.
Odpisał "plus-minus".
Acha. Przecież troszeczkę się poznaliśmy.
I potem zdjęcie w jakimś schronie z podpisem że, czekamy na broń. A potem zdjęcie broni. A potem Borys z ukaemem.
Wkleiłem mu w komentarzu polskie zdjęcie spod Monte Cassino, z maja 1944 z tablicami polskich saperów:
"Nie bądź głupi, nie daj się zabić".
Ale Borys nie idzie dać się zabić. On idzie zabijać.
To właśnie dlatego wierzę w Ukraińców.
Borys jest w jeszcze bardziej średnim wieku niż ja. Nie podlega powszechnej mobilizacji. Poszedł na ochotnika. Napisał jak wyżej. Witamy w piekle dranie.
A ja już nie umiem, pisałem o tym, w jakiejś części, podążać za szlachetnymi odruchami buddyjskiego współczucia i empatii. Niestety, kiedy widzę migawkę jak ukraiński Mig-29 zdejmuje z nieba rosyjski SU-27 albo Su-35 (na filmach nie umiem ich rozpoznać) odruchowo myślę - jednego mniej.
A pod nosem mruczę - i po chuj żeś się pchał?
Tak jest. Nie wierzę w cuda, nie wierzę w peacmakers of the west,
wierzę w małe "my"
i Ukraińców.
Nasze "my" jest małe.
Ukrainę, Ukraińców, Ukrainki - widzę ogromniejących.
Radosław Wiśniewski
(ur. 1974) – animator, promotor literatury, piszący wiersze, prozę, wyżywający się publicystycznie pracownik hurtowni urządzeń niskoprądowych.