Powstanę
Możesz zapisać mnie w twojej
Pokręconej historii twoimi kłamstwami,
Możesz wdeptać mnie głęboko w ziemię
A ja i tak uniosę się jak kurz.
Czy moja pewność siebie denerwuje cię?
Dlaczego otacza cię mrok?
Bo zachowuję się tak jakbym miała szyby naftowe
A pompy znajdowały się w moim salonie.
Tak jak księżyc i jak słońce,
Pewne są wschodów i zachodów
Tak jak nadzieje sięga wysoko,
Tak ja powstanę.
Czy chciałbyś zobaczyć mnie załamaną?
Z pochyloną głowa i spuszczonymi oczami?
Z ramionami opadniętymi jak spadające łzy,
Osłabioną moim beznadziei płaczem.
Czy moja wyniosłość Cię obraża?
Nie traktuj tego tak zasadniczo,
Dlatego, że śmieję się, jakbym miała kopalnie,
Góry złota na własnym podwórku.
Możesz mnie zastrzelić własnymi słowami,
Możesz mnie zranić oczami,
Możesz mnie zabić swoją nienawiścią,
Ale mimo to, jak powietrze, wzniosę się.
Czy moja seksowność cię denerwuje?
Czy to jest niespodzianką dla ciebie
Że tańczę jakbym miała diamenty
Pomiędzy nogami?
Z prastarej historii wstydu
Wstaję
Z przeszłości zakorzenionej w bólu
Wstaję
Jestem czarnym oceanem, głębokim i wzburzonym,
Wzbierającym i falującym unoszącym się w gniewie.
Pozostawiam za sobą noce pełne grozy i strachu
Powstaję
O świecie, cudownie jasnym
Powstaję
Przynosząc dary, otrzymanym od przodkowie,
Jestem marzeniem i nadzieją niewolnika.
Powstaję
Powstaję
Powstaję.
Ptak w klatce
Ptak na wolności osiodła wiatr
wskoczy na jego grzbiet
popłynie strumieniem
powietrza w dół
dopóki prąd się nie skończy
wtedy zanurzy skrzydła
w czerwonych promieniach słońca
pożądliwie spoglądając w niebo.
Ptak w niewoli
w maleńkiej klatce
rzadko spogląda przez
kraty wściekły
skrzydła ma przycięte a
stopy uziemione
więc otwiera gardło, by śpiewać.
Ptak w niewoli śpiewa
z przerażającym trylem
o rzeczach nieznanych
ale wciąż wytęsknionych
a jego melodia jest słyszana
na odległym wzgórzu
dla ptaka w klatce jest to
pieśń o wolności
Wolny ptak myśli łagodnym wietrzyku
i wiatrach swobodnie wiejących poprzez giętkie drzewa
i tłustych robakach czekających na trawniku o świcie
a niebo nazywa swoim własnym.
Ale ptak w niewoli żyje na grobie snów
jego cień krzyczy w koszmarze nocnym
skrzydła ma podcięte, a stopy uziemione
więc otwiera gardło, by śpiewać
Ptak w niewoli śpiewa
przerażającym trylem
o rzeczach nieznanych
bardzo wytęsknionych
jego melodia jest słyszana
na odległym wzgórzu
dla ptaka w klatce
jest to śpiew wolności.
Równość
Oświadczasz, że widzisz mnie niewyraźnie
Przez szybę, która nie przepuszcza światła
Choć odważnie stoję przed tobą,
Zlekceważona z mnóstwem czasu.
Masz rację, że słabo mnie słyszysz
Jak szept ledwo słyszalny,
Podczas gdy moje bębny wybijają wiadomość
I rytmy nigdy się nie zmieniają.
Równość, a będę wolna.
Równość, a będę wolną.
Ogłaszasz, że moje postępowanie jest rozpustne,
Że zmieniam facetów jak rękawiczki
Ale jeśli jestem dla ciebie tylko cieniem,
Czy mógłbyś kiedykolwiek zrozumieć?
Przeżyliśmy bolesną historię,
Znamy wstydliwą przeszłość,
Ale idę do przodu
A ty ciągle się ociągasz.
Zdejmij zasłony ze swoich oczu,
Wyjmij korki ze swoich uszu,
Przyznaj się, że słyszałeś mój płacz,
Przyznaj się, że widziałeś moje łzy.
Równość, a będę wolna.
Równość, a będę wolną.
Słyszysz tempo tak zniewalające,
Słyszysz pulsowanie krwi w moich żyłach.
Tak, moje bębny biją noc w noc,
I rytmy te nigdy się nie zmieniają.
Równość, a będę wolna.
Równość, a będę wolną.
Mężczyźni
Kiedy byłem młoda, zdarzało mi się to robić
Stawałam w oknie za zasłonami
I obserwowałam mężczyzn, chodzili tam i z powrotem po ulicy.
Pijani i starzy.
Młodzi mężczyźni ostrzy jak musztarda.
Patrzyłam na nich. Zawsze
Gdzieś podążali.
Wiedzieli, że tam jestem. Miałam
Piętnaście lat i apetyt na nich.
Przechodzili pod moim oknem,
Unosili swoje ramiona wysoko
Jak młode dziewczyny piersi
Poły ich kurtek
Opadały na bok
Klepały po tyłkach,
Oh, mężczyźni.
Pewnego dnia wezmą cię na ręce
A dłonie ich będą tak delikatne, jakbyś była
Ostatnim surowym jajkiem na świecie. Ostrożnie
Obejmą mocnej. Troszeczkę.
Pierwszy uścisk sprawi przyjemność. Przytulą mocniej.
Delikatnie i stajesz się bezbronną. Trochę
Mocnej. Sprawi to ci ból. Grymas
Wykrzywi usta. Zacznie brakować
Ci powietrza,
A umysł twój eksploduje gwałtownie, na krótko,
Jak główka zapałki kuchennej. Pękniesz.
Po nogach
Twój sok im spłynie. Zabarwi im buty.
Wtedy ziemia zacznie się kręcić
A język poczuje smak raz jeszcze,
Ciało twoje zamknie się. Na zawsze.
A kluczy do niego już nie ma.
Z czasem widok przez okno napełni
Twój umysł. Tam, poza
Kołysząca się zasłoną, chodzą mężczyźni.
Oni coś wiedzą.
Gdzieś idą
Ale tym razem stoję w bezruchu
Patrzę na nich.
Być może.
przełożył Adam Lizakowski