top of page

Mateusz Melanowski – wiersze (vol. 2)



cricetus cricetus

Podobno są tu żołny.
Podobno także kraski.
A ja nie posiadam jeszcze
takich obserwacji.

To jest sprawdzona
informacja od kolegi.
Bywają zimorodki.
Bywają również wilgi.

I bocian czarny nawet.
I krętodziób świerkowy.
Ach, prawie bym zapomniał -
do tego wszystkiego 
krętodziób sosnowy.

I tak sobie stoję
z tym całym moim sprzętem.
Mając już przed sobą
to magiczne miejsce.

(A naprzeciwko na dwóch tylnich łapach
cricetus cricetus charczy w moją stronę
i nie ma możliwości, żeby go ominąć.

Jakiego trzeba więc mieć pecha,
bo jest prawdziwą rzadkością.
Z samego szczytu listy gatunków zagrożonych
i przed 2050 ma w ogóle wyginąć.)

Bo ja jeszcze nie posiadam
takich obserwacji.
Podobno są tu żołny.
Bywają również kraski.


Późnym południem

późnym popołudniem
na leśnej polanie
w ciszę wsłuchany

nie w ciszę właściwie – 
tinnitus auris

późnym popołudniem
na leśnej polanie
bezludnie bezwietrznie
i cicho zupełnie

no niezupełnie – 
tinnitus auris

tinnitus auris
szum i brzęczenie
na leśnej polanie
wieczorem właściwie

bezwietrznie 
samotnie

z milionem żyjątek
tinnitus auris


Motolotnia

Kilka miesięcy temu
kupili motolotnię.

Jechali po nią aż na wybrzeże.
Stan igła.
Wystarczyło wymienić
łącznik gaźnika i uszczelki na wale,
a na boku pociągnąć żółtą błyskawicę.

Dzieci odchowane, więc dlaczego nie -
mówię do żony.

Podobno rozpędzają się z górki -
odpowiada - 
ale boją się poderwać.

I tak za każdym razem.

A tą błyskawicę,  
to sobie wymyśliłeś,
kochanie.


Nie rozumiemy się bez słów

W historii ludzkości
istniało 13 tysięcy języków
i co 2 tygodnie bezpowrotnie znika jeden z nich.

Wygląda więc na to, 
że nasz język jest jednym
spośród tych 500 na około 7 tysięcy,
którymi posługuje się
już mało kto.

Bo mało kto rozumie się tak jak my.


Koncert na wolnym powietrzu

W pewnym momencie
zorientowałem się,
że stoję obok NIEGO.

Nie zagaić to byłby grzech.

Wszak to jego książka
w latach dziewięćdziesiątych
zrobiła na mnie największe
wrażenie.

Już miałem mu to powiedzieć,
kiedy okazało się, że
nie pamiętam tytułu.

Po chwili 
coś zaczęło mi świtać.

„Wybór większości”!

„Wybór mniejszości”?

Chyba jednak „większości”.

Nie byłem pewien.
Oba tytuły brzmiały nieźle.

Zacząłem się denerwować.

Czułem jak się pocę,
jak krew napływa mi do twarzy.

W końcu nie wytrzymałem
i odwróciłem się na pięcie.

Jeszcze nigdy 
żaden poeta
mnie tak nie wkurzył.


Noc megaperseków

w skończonej prędkości, o długość promienia
w jednostajnym blasku gwiazd uzupełniających
ciągną ku czerwieni odwieczne ekspansje
i we wszystkich obszarach są ślady istnienia

ekosfera słońc, materii fraktalnych
zachowanie pędu i złożonych związków
zdolni do kontaktu, do zapewnienia ciepła
w translacyjno-obrotowym ruchu 

to pchanie przestrzeni w grawitacyjne wnyki
i oddalanie gromad w noc megaperseków
krzywa interpretacji, paradoks znaczenia cyklu
w ciągłym, oceanicznym braku tchu

jaki będzie kolaps w tej osobliwości?
każdy kolejny mniej uporządkowany
kontrast fermionów i egzotyczny hadron
w horyzont cząstek włókno rozszczepienia

niczym odruchy zobojętnienia
klaps w genezie czasoprzestrzeni
materia, energia i oddziaływania
napięcie, aż czas nam się rozprzestrzeni

w obrębie układu ewolucja w masie
w polu skalarnym i pasie perseid
plazma elektronów i atomowych jąder
pod wiatr słoneczny, w księżycowy regolit

oto z trzech kwarków złożone bariony
i liczba lewarów w tonicznym balansie
w nowym układzie cóż nam się przyśni?
że nie ma leptonów w tej samej chwili

bo w nowym miejscu, tej pierwszej nocy
pośród lewarów w balansie tonicznym
zapamiętajmy, że nam się przyśnił
brak dwóch leptonów w tej samej chwili

więc w nowym miejscu, tej pierwszej nocy
pośród lewarów w balansie tonicznym
zapamiętajmy, że nam się przyśnił
brak dwóch leptonów w tej samej chwili 


Pogo

Pogo nagle się zatrzymał. Usiadł i nie chciał dalej iść.
Zorientowałem się, że intensywnie się wpatruje w księżyc.
Co mnie zaskoczyło, bo to już starszy pies i dotychczas
nie przejawiał podobnych zachowań. Nawet gdy parę metrów
nad głową przeleciał mu kiedyś bocian, to nie wiedział, 
w którą stronę patrzeć. Jego najwyższy możliwy pułap 
to nasze oczy. Choć fakt faktem księżyc był akurat wyjątkowo wielki.
I przypomniał mi się film z internetu (footage, 26.03.20),
gdzie widać wyraźnie, w doskonałym przybliżeniu,
jak trzy obiekty kręcą się nad jego powierzchnią,
by zniknąć w ciemnościach.
Film nie posiadał żadnego wyjaśnienia, 
a w komentarzach natrafiłem 
jedynie na informację, że: 

This was almost 3 years ago 
and he hasn’t posted since. All his other videos 
are related to his music. Very strange. 
He’s an australian musician and it looks 
he still goes on tour. So i guess he’s been 
to busy to follow up on this video.*

Jak widać facet już długo koncertuje.
Ciekawe czy jest znany i jaką tworzy muzykę. 
Czy wypełnia stadiony? A może woli klimat klubów? 
Trasa po Stanach? Europie? Pewnie też Japonii, bo wszyscy grają w Japonii.
Tamtejszy rynek miał zawsze duży potencjał.
A może Malezja i Singapur - kto wie? -  
w Malezji i Singapurze mamy renesans punk rocka.

Ale wracając do naszego naturalnego satelity:

Lądownik Vikram wylądował 
na południowym biegunie Księżyca, 

podała w środę Indyjska Agencja Kosmiczna. 

To historyczna chwila.
Indie pierwszym krajem, który dotknął
najbardziej zasobnego w wodę obszaru księżyca.

Czy znam kogoś kto występował w Indiach?

* Już prawie od trzech lat nic nie zamieścił. Pozostałe jego posty dotyczą muzyki.
Bardzo dziwne. Jest australijskim muzykiem i najwyraźniej wciąż jest w trasie.
Zgaduję więc, że nie ma czasu, żeby tu zaglądać.



Wiersze ufologiczne

Zresztą
to już nie UFO
a UAP
(niezidentyfikowane zjawiska anomalne).

Zmieniła się bowiem
terminologia

i każdy szanujący się 
badacz

powie ci,
że to niekoniecznie
kosmici,

że taka jest tylko
narracja popkultury,

że to być może
emanacja jakiejś energii stąd
bądź też projekcja naszych umysłów.

Black Knight na przykład
okazał się kosmicznym śmieciem,
kocem termicznym
zgubionym przez astronautów,

a Cydonia
(współrzędne: Mars, 40,75°N 9,46°W)
też już dawno straciła 
twarz.

Zatem nie rozumiem, ale doświadczam.

I jakoś na co dzień krępuje mnie mówienie o nich.

O wierszach.

To przez popkulturę.

„Wiersze ufologiczne” -
taki tytuł powinna nosić
moja następna książka.






Mateusz Melanowski  (ur. 1977) - publikował w czasopismach. Laureat licznych konkursów. Otrzymywał, między innymi, nagrody główne w konkursie imienia Anny Kamieńskiej na najlepszą książkę poetycką województwa lubelskiego wydaną w latach 2016 i 2017 oraz 2020. Autor czterech tomów wierszy. Ostatni to Pierwsi napotkani (2020). Perkusista heavy metalowy, przewodnik dla amstaffki i boksera. Mieszka na wsi pod Krasnymstawem.
bottom of page