top of page

Mariusz Sambor – pięć wierszy



kryształy siarki na Marsie 

Kolejny raz należałoby rozróżnić / duszna atmosfera,
przecież wszystko, co kuliste i pomarańczowe, 
nie jest od razu mandarynką, masz takie szczupłe palce,
a mnie i tak będą odsądzać od przyzwoitości.

Odgłos przelatującego nisko samolotu
kocur kaczka drzewo nic.
– Nic? 
Nie.

Noc. Klakson stojącego pod oknem samochodu
i jeszcze coś. Sąsiadka, ta z Biedronki, wychyla się z okna,
zaciekawiona doniesieniami od Curiosity. Żółte kryształy 
siarki na Marsie. I jedna spacja za dużo. Nie powinno ich tam być. 

Musimy to starannie wyjaśnić.


w sprawie mojego prawa 

Czekamy na burzę. I znowu dziwny niepokój. 
Może to uciekający czas? Niby miło, a jednak
za dużo przyzwyczajeń. Zapisuję kolejne zdjęcia Grety Garbo.
Piesek jakiś ujada, przeraźliwie. Po co to wszystko? 

Tymczasem grzmi. Niech w końcu przyjdzie znowu, 
otworzę na przestrzał okna i będę myślał i wspominał. Sygnał syreny w tle. 
Czarne chmury. Piszę wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich 
w sprawie ograniczania mojego prawa do dobrego samopoczucia.

Nie wiem, pewnie żeby jakoś to wszystko ciągnąć. 
Podbite oko tłumaczył uderzeniem drzwiami.


dwie marki dwadzieścia

Nie ma tu żadnych ławek ja ty sprzedawca szparagów na Potsdamer Platz
marka osiemdziesiąt dwie a największe po dwie dwadzieścia kobiety i mężczyźni 
w kapeluszach jestem pewien zaraz podniosą się głosy / komu to przeszkadzało

tysiąc dziewięćset dwudziesty Brecht powiedziałby — osobliwość
ten sam Willy Römer w chwilach wolnych od służby przemierza z aparatem 
ulice Warszawy cztery lata wcześniej / później znowu w mundurze 

dla Ostdeutscher Observer gazety NSDAP w Poznaniu / po wojnie Berlin 
bez sukcesu / komu to przeszkadzało sto dwadzieścia tysięcy wspomnień
katarynki / bawiące się dzieci / ruch drogowy / bezdomni muzycy / my?


zabawa i wspólna praca

Lubimy patrzeć / etap tworzenia / jak w końcu się wyłania, 
finisz transferu dużego pliku, zmyty kilkudziesięcioletni brud
odsłania napisy reklamowe żółtego volkswagena barnfinda,
jednak nieco niepokoi wsobność środowiska wcale nienaturalnego.

— Masz na myśli znajome twarze?
Tak, to już poszło zdecydowanie za daleko, 
słońce obnosi się z tą swoją dominantą coraz bezczelniej.


kapodaster

nowe kółka do fotela / miękkie
kupiłem żeby nie rysowały podłogi / znaczy
parkietu / chciałem być dokładny / tylko
czy to wszystko się uda / stare znaczyły 
teren / czego na razie nie umiem / oczywiście 
przewidzieć / bo jak / ale można przypuszczać / 
ten model mógłby się nazywać kapodaster /chyba
kapodaster na ryja




Mariusz Sambor (ur. 1965) - autor surrealistycznej powieści poetyckiej Cztery Filary (2021), powieści I wszyscy go opuścili… (2021) oraz zbioru krótkich form prozatorsko-poetyckich Nieoczekiwane przestoje w chmurach (2022). W listopadzie 2023 roku ukazał się jego epistemologiczny komediodramat Pani Kołodziej. Publikował w czasopismach literackich oraz w antologiach: Strefa wolna. Wiersze przeciwko nienawiści i homofobii (2019), Wiersze i opowiadania doraźne 2020 (2020), Wiosnę odwołano. Antologia dzienników pandemicznych (2020) oraz Kosmonauci Nośnych Haseł (2022). Mieszka w Krakowie.

Comments


bottom of page