przyszłość. A nie, nie przyszła. Wciąż przeszłość.
Podkręca cię jak włos co złapał ogień. Wali
stopami o mur. I te małe, śmieszne palce
z orędziem bez paznokcia. Przyszła przeszłość
i pyta: czy znów się nabierzesz? Czujniki
gdzieś w lesie, a złącza to arszenik sprzed
kilku lat. Łóżko pęcznieje, woda zalewa
spróchniałą korę. I czuć to, obsadzona w nosie
przyszła
przyszła
przyszła.
Nie moim
Gdzieś za czyimś oknem są pola, i huśtawka, i te wrzosy do
włosów dwulatka, i można się bujać na drewienku. na obiad,
wystygnie
jak HPV w szyjce, giętka rura ssąca, chropowata
wywłoka, z której chryste, wyjmij palce, ssą. Czy
wypada mówić białku w wargi? Zgasło, budzi
młody chojrak w schizmie, blady chojrak z łysym
golem, chojrakowa z kocham, chojrakowa z tonikiem,
gorzko to już było bez welonu, słodko to weź sobie landrynkę
z owsem i solą, Za drzwiami czekają: byk, rzep i włos. W torebce
chowają: gumkę, wargę i te dropsy, co jak by się czuło skok z klatki.
Zdarzyło mi się między myślnikami
chodzę po skrajach, chodzę na skrajach i nie wymieram,
myślę, że to całkiem ogarnęłam, ale nie ma tego miejsca
na szlaku człapię po korze, człapię na korze i się odchylam:
krzywa, mówią, a ja, że pokrzywa. nie dotykaj środka, bo tam
mięso o kość uderza, a kość pokornieje z czasem, jeszcze
jej nie zobaczę, ale umiem w wątrobę, w te próby, co pokażą,
że jeszcze się nie zregenerowałam. a z generacji na generację
przechodzą słowa, wiesz? i lęki, i wstydy. pomyśl, o tym czego
się boisz i później pomyśl o prababce, czy przypadkiem by cię
nie rozumiała. czy na śląsku płuca mogą nie być czarne,
a gwara może być zasadą do bycia lub nie ślązaczką,
myślałam, że jestem, ale nie umiem się złapać w bok,
ty nie umiesz mnie złapać, mówisz: to zaraz przejdzie. weź
te narządzie, piły, igły i kolce
z daleka od drzewa przetraw.
Ten krzywy stół
zakryć nie dokryć i pokazać to świeżo malowane drewno,
znaki kory, kolor dębu i szlifierkę pana zenka, ten stół
ma wiele lat, ale złożono go wczoraj. ten stół widział
wiele narodzin i rozkładów, jajek spadających od sąsiadów,
strzałów do swoich dzieci, zebrań owoców, rzutów śmieci.
ten stół zna czas. ten stół miał las. zna nas.
i wszystkie piły, których użyliśmy, aby
postawić nasze wysokie wieżowce ze szkła.
i na środku szkła, las.
Depresja 10.0
Tu sączy się depresja, tu muchy nie mają
spać. Dłoń wstała poparzona przez jarzeniówki
i poszła bezwodnie spać. Oczy jak kowale w przerwie
od roboty. W oczach niesie kosiarkami, aż muchy latają.
Ciało wygina się w talię, naznacza pięści kokardę. A ja
zajebałabym właśnie świat, gdyby prysznic
nie spojrzał, jakby wymienił wodę
na agrafki. ten miły szmer jak bagno wrze.
Po angielsku
odklejona jak śliska tapeta rokoko, dość ładna
niewysoka fraza, to fraza na: czuję się sama sobie
larwą. to fraza na: czekałam pod dymem na ścierki,
które miałeś przynieść. miesiąc przed, moje kolana
i twoja głowa: spociłeś się. ja ocierałam. ty
trzymałeś. ja mówiłam: jestem. bo to wszystko
co mogłam ci obiecać. jak boga nie kocham,
naprawdę chciałam coś obiecać. a teraz odkleiłam się,
jestem gdzieś pomiędzy, ale głębiej. na skraju
miękkim jak uda, o których mówiłeś: fajne.
złapią mnie tynki, przytrzymają ramki,
odpalą się jak twoje wczorajsze żarty.
Żadna matka
Moje możliwości rozpłodowe kończą się
na wymianie siana i daniu ziół. Raz za razem
spuszczam wodę, aż ziarno moknie.
Wielokrotnie popełniam aborcję,
mowa stygmiarzy. Wielokrotnie
wyrzucam z siebie nasiona
siłą ud. Odkładam tabletki poronne,
nic nie doniosę, dopełnię cierpki płód.
Mieszaj.
Ziele kukurydzy, babka lancetowata,
melisa lekarska, babka szerokolistna,
korzeń mniszka, koniczyna.
Nie zapomnij o warzywach.
Nie zapomnij pogłaskać.
Maria Czekańska (ur. 1995) – poetka przed debiutem książkowym. Dotychczas publikowała m.in. w „Stonerze”, „Odrze”, „Wizjach”, Liberté!, “Przekroju”, i „Babińcu Literackim”. Jej pasją jest chodzenie na skrajach. Mieszka na Śląsku.