top of page

Marek Kucak – sześć wierszy



sprawca

nie pozbawiaj się ojca 
szczególnie kiedy leżycie 
w tym samym 
szpitalu psychiatrycznym 

biorąc garść tabletek rano
i garść tabletek wieczorem
nie łatwo jest go przepędzić 
kiedy przebywa na oddziale

dla schizofreników
tak samo wiele potrzeba 
aby zapomnieć o wszystkich
żywych i umarłych

kiedy jest się w izolatce
(dajcie mi haloperidol)
i trzeba ciągle wracać
do Pawłowic lub Lipnika


[za ścianą umiera mój ojciec]

za ścianą umiera mój ojciec 
lecz ja do niego nie pójdę 
nie powiem tato jestem poetą i mogę 
unieśmiertelnić cię w wierszu

ja do niego nie pójdę kiedy chory
leży w pasach po paranoidalnym widzeniu się
(dajcie mu Haloperidol)
muszę odciąć pępowinę oddalić się

do innego skrzydła gdzie nie dosięgną mnie 
jego obłąkańcze krzyki
szczególnie zaś zadbać o siebie

w sali obok umiera mój ojciec
tracąc język inny niż żargon schizofrenii
a ja nie jestem w stanie jakkolwiek mu pomóc

(dajcie mu choć Relanium w zastrzyku)


odlot

jeszcze mogę stąd wyjść rozwinąć skrzydła
kiedy mój ojciec kurczy się w sobie
i coraz trudniej odnaleźć do niego drogę
dzieli nas wszakże ściana izolatki

i jasny anioł choroby któremu rosną skrzydła
z naszych krzyków chciałbym przenieść się
do innej części szpitala z dala od ataków 
mojego ojca wszakże jestem poetą

mogę w każdej chwili stworzyć to i owo
na nowo (dajcie mu chociaż Zolafren)


znamię

nie pozbawiaj się ojca
nawet jeżeli robiłeś to dotąd całe życie
spójrz gdzie skończyłeś nie gorzej 
niż ten którym nie chciałeś się począć

w katowickim szpitalu psychiatrycznym
w którym przebywał uprzednio mój tata
oddziałowa kojarzy nazwisko
nawet jeżeli chciałem się go pozbyć

lecz ostatecznie nie przepędziłem 
jak wszystkich żywych i umarłych
których przynoszę na oddział 
pełne kieszenie Olmów Sierków i Półtoraków

lub słów tak pięknych jak maszkiety
tak kolorowych jak serwet


ruch i opór

na szczęście nie zasiedziałem się
ani w Hałcnowie ani w Pisarzowicach
nawet u Sierkowej byłem krótko
i już muszę wracać do Pawłowic

ileż razy przetnę jeszcze granicę
cesarsko – pruską i do ilu rzek
będę wzdychał tak często jak do Białej
zanim dotrę do kropki nad ypsylonem

lub będę mógł położyć się nad Sołotwą
przeczytać nekrolog Niewęgłowskiej
zobaczyć upadek gwiazd plum plum

plum w nicość i nie rozmyślać 
nad okrucieństwem katowni bielskiej UB 
przy ulicy Krasińskiego 30 


tabula rasa

poeta to ten kto każdego dnia godzi się 
z pustą kartką nie wypominając jej 
bezpłodności po jakże owocnej nocy 
kiedy śnił sto wierszy o miłości

lecz nawet jeden się w nim nie zapisał
ze wszystkich snów żaden nie może 
być trwalszy od kwiatu pomarańczy
kiedy rano jestem bezpłodny niegodny 

wyrazów co splatają się w ustach 
jak języki przy pocałunkach 
poeta to ten któremu słowa objawiają się 

na ulicy w kształcie kobiecych bioder 
a on nie rzuca się na nie 
i tylko kiedy niekiedy dostaje ochłap





Marek Kucak (ur. 1992) – studiował filologię polską na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Laureat kilkudziesięciu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Publikował m.in. w „Helikopterze”, antologii Wiersze i opowiadania doraźne (2019 oraz 2020, Biuro Literackie). Finalista projektu Biura Literackiego na książkę poetycką (2019 oraz 2020).
bottom of page