Maksymilian Tchoń – trzy wiersze
- Miroslaw Drabczyk
- 25 gru 2023
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 gru 2023
Je suis content
Sterylne opatrunki na rany
zadane przez stulecie
Chirurgiczna precyzja doboru
środków wyrazu masowego rażenia
Enklawa złośliwego nowotworu
Dwór z renesansowym kieratem
Na jednym człowieku spoczywa
oddech epoki
Kiedy z brązu kują medale
Nie istnieje kolumna rzymskiej architektonicznej perły
Ważące się słowa Jestem spichlerzem dostojnych słów Nie jestem perłą na dnie Mam w sobie patos i żart Opanowałem zbawienie Krępujące erupcje spojrzeń kiedy w ziemię swą spoglądam kiedy stawiam krok na ciszy niczyjej kiedy hejnał, a kiedy hymn Kiedy kontrybucja braw gładzi nieistnienie w porządku obrad pełni i nowiu je suis content
Ujść z życiem
w blasku tych latarń - stoimy bezczelnie piękni, patrząc na siebie wczoraj, dzisiaj, jutro rzucasz na mnie swój cień, a ja uchodzę z życiem
Światło na krańcach świata
I znów tyle sestyn spisanych nadaremno.
Mam tę lichą przenośnię
w mocy rzutu twego cienia na mnie.
Mam tę wielką dosłowność
w bezsilnej zamieci słów twego uchodzenia z życiem
kiedy trafiasz we mnie pociskiem
ziemia-powietrze balistycznym.
Na styku granic naszych girland oddechów
półprawd, półkłamstw,
półjaw, pół-żyć
w teatralnej sali z majestatycznym sklepieniem
– uszytym na potrzeby napaści
dwojga dusz spragnionych siebie:
ust skazanych na dotykanie
serc na oddanie dłoni na czekanie ciał na wahanie
a szeptów na niedocieranie.
(Jednak na siebie skazanych odwiecznym prawem szczęścia)
Ścieram się z tobą na pograniczu
tutaj i teraz, a tam i kiedyś
będzie jeszcze jutro:
pomimo braku znaków widzialnych.
Będzie jeszcze jutro:
pomimo braku znaków słyszalnych.
Będzie jeszcze jutro:
pomimo braku odczucia wiary,
gdyż ufam wieczności zdobytej brawami, w płaszczu z miłości o przetrwaniu na zimę i na lato w polo kiedy płaczą zestroje akcentów i łkają stopy pod jedną banderą wiedzione blaskiem sutych latarń, w których stoimy bezczelnie – piękni.
