top of page

Maksym Krywcow – wywiad



Przedruk fragmentów wywiadu z Maksymem Krywcowem  – opublikowanego w ukraińskim magazynie poświęconemu literaturze i czytelnictwu “Czytomo”

– W 2014 roku jako ochotnik dołączyłeś do Ukraińskiego Korpusu Ochotniczego Prawego Sektora. Czy zdawałeś sobie wtedy sprawę, że ta wojna będzie trwała wiele lat i że pierwszy etap przerodzi się w inwazję na pełną skalę?
– Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z niczego. Wszystko wokół mnie było nowe. Ludzie, zapachy, dźwięki. Ruiny, ranni, broń. Tę gumę żuto długo. Miałem straszny sen i często go widziałem we śnie, że chodzę po Kijowie z karabinem w ręku i czekam na swoim stanowisko z bronią na kolanach. Należę do tych okropnych ludzi, którzy twierdzili, że wojna musi wyjść na ulice w postaci płomieni. Aby inni mogli zrozumieć, co się właściwie dzieje. Pożałowałem tych myśli rankiem 24 lutego.
– Co zmieniło się przez te dziewięć lat snu: w nas samych, w naszym państwie, w armii, w Waszym postrzeganiu wojny?
– Ziemia okrążyła Słońce dziewięć razy w ciągu tych dziewięciu lat, ptaki odleciały do ​​ciepłych regionów i wróciły dziewięć razy, liście opadły, a drzewa utworzyły pąki dziewięć razy. Przez te dziewięć lat wiele się zmieniło.
(...)
– Czym jest wojna? Jak ty to widzisz?
– Myślę, że wojna to rodzaj żrącego płynu, który wszystko zmywa: z twarzy, ulic, planów i zachowań. To motyka, która tnie krzaki szałwii i pozostawia gorzki posmak nieodwracalności. Stajesz się sobą na wojnie, nie musisz odgrywać żadnej roli. W tej chwili jesteś tylko osobą, jedną z miliardów, którzy kiedykolwiek żyli na Ziemi. Wspólna jest tylko jedna rzecz – wszyscy oddychamy.
Na wojnie nie ma czasu na miłość. Ona leży obok sterty śmieci i znika jak dziadek we mgle, gdzieś za nieskoszonym polem słonecznika.
– Co cię zadziwia na wojnie? Co sprawia Ci największą trudność?
– Wojna jest okropna, absurdalna i bardzo nielogiczna. Ale jest to jedna z tych rzeczy, która zaczyna się ciągle od nowa. Siedzisz w miejscu, z którego nie możesz wyjść, bo wróg jest blisko, a twoje umocnienia nie są zbyt mocne i nagle twój towarzysz mówi: „Patrz, dudek zjada kapustę”. Bo dudek to ptak albo chrząszcz (śmiech). Ludzie, którzy witali nas brawami w Balakli, wprawiali mnie w zdumienie. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu.
Najtrudniej jest zasnąć. I uświadomić sobie, jakie okrucieństwa mogą nas spotkać…

***
Pewnego razu
wiosną 2014
zapadłem w sen i nie budziłem się przez lata moje sny pokrył śnieg i stały się zimne jak dłonie zabitych w okolicach miasta Izium Myślę, że nie obudziłem się, że nadal śnię swój sen długi jak dorosły czarny wąż

– Swoim wyglądem, sposobem mówienia i myślenia przypominasz filozofa lub ojca-apostoła. Czy hipostaza wojownika jest bliska prawdziwego ciebie?
– Nie wiem, co jest mi bliskie. Myślę, że w ogóle nic nie wiem. Ale też nie ma nic do poznania. Po prostu musisz. To będzie albo nie, będzie istnieć albo nie, będzie oddychać lub brakować tchu. To jest powód, dla którego toczę wojnę.
– Jakie cechy Twojego charakteru pomagają Ci w służbie?
– Może spokój. Czasem poczucie odpowiedzialności, trochę doświadczenia. Najważniejszą rzeczą na wojnie jest zrozumienie, co tu robisz. Myślę, że ten dziwny rodzaj naiwności, taki dziecinny mi pomaga. W obliczu niebezpieczeństwa zazwyczaj dużo się uśmiecham i czekam na przygody. Myślę, że łatwiej byłoby dostrzec pewne rzeczy.
– Twój pseudonim to Dali? Jaka historia się za tym kryje?
– Och, to proste. Ktoś zapytał mnie, jaki jest mój pseudonim. Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej, więc nie wybrałem niczego specjalnego. Ale potem zapuściłem wąsy, żeby je zakręcić, tak jak zrobił to Salvador Dali. I tak zostało.
– Masz teraz 33 lata. Wielu nazywa to „wiekiem Chrystusowym”. Czy czujesz się jakoś wyjątkowo?
– Rzadko myśle o tym, ile mam lat. Nawet nie pamiętam dat, dni tygodnia czy miesięcy. Wszystko, co się tutaj dzieje, jest inne. Tu nie ma wieku, nie ma czasu. Ważne jest to, co dzieje się na końcu.
(…) – Opowiedz nam kilka słów o świecie, który Cię teraz otacza. Co w nim masz?
– Niedawno narzekałam, że przez te trzynaście miesięcy nie miałam ani jednego dnia, który mógłbym spędzić sam. Właśnie tego mi brakuje podczas wojny.
(…)
Wielokrotnie zmienialiśmy kwatery. Zawsze interesujące jest odkrywanie nowych budynków, do których się wprowadzasz: jakie są tam książki i zdjęcia. Najzabawniejsze jest oglądanie mieszkań kolaborantów. Pewna kobieta miała w mieszkaniu wszystkie półki zapełnione mydłami, szamponami i wacikami z różnych hoteli. Była właścicielką całkiem sporej firmy rolniczej. Inna kobieta zabrała z domu wszystko, co ważne, ale zapomniała zeszytu w piwnicy, a był w nim pełno bardzo przydatnych informacji. Pracowała jako asystentka rosyjskiej służby paszportowej. Zjadłem wszystkie czekoladki „Czerwony Mak”, które trzymała w lodówce (śmiech).
– Swoją drogą, w twoich tekstach jest dużo jedzenia. – Wytnij część ze słodyczami, stary (śmiech). Nie zdawałem sobie sprawy, że w mojej poezji tyle jest o jedzeniu. Cóż, może dlatego, że jedzenie jest czymś, co się rozumie: ma zapach i formę. Naprawdę nie wiem. Jedzenie wiąże się z czymś dobrym. Z dzieciństwem. 
– Twoja poezja jest bardzo delikatna, wzruszająca, czasem tak krucha, jak się wydaje, że wystarczy jedno nieuważne pstryknięcie – i rozbije się jak szkło od fali uderzeniowej. Czym jest dla Ciebie: chodzenie po krawędzi, ból, rozkosz, katharsis?
– Właściwie czerpię radość z wymyślania opowiadań o ludziach. Zwłaszcza, jeśli uda im się przez to wszystko przejść. Choć może się to wydawać dziwne, okazuje się, że dzisiejszym ostatecznym celem i najważniejszym osiągnięciem jest po prostu przetrwanie.

W tej wojnie każdy człowiek ma swoją historię. Jest wyjątkowy i bardzo wyjątkowy. Z własnymi dźwiękami, głosami, snami. Ktoś przez całe życie budował dom, ktoś dostał pracę jako kierownik zmiany w fermie drobiu, ktoś uwielbiał czytać najgrubsze książki, ktoś zbierał opadłe liście i kasztany. Osoba to historia.
– Twój zbiór, który wkrótce ma się ukazać, nosi tytuł „Wiersze z luki”. Luka to wąski otwór służący do strzelania w murze obronnym lub wgłębieniu w okopach. Gdyby nie wojna, pisałbyś? A jeśli tak, to o czym?
– Pisałem też przed wojną. To były proste wersy. Teraz zaczynam rozumieć, co lubię i co chcę mieć w swojej poezji: kolory, zapachy, emocje, rzeczy zapomniane i rozpoznane.
(…)
– Kto Twoim zdaniem ze znanych na całym świecie artystów najlepiej opowiadał o wojnie?
– Munch i jego cykl obrazów „Krzyk”. Poza tym bardzo lubię filmy „Czas apokalipsy” i „Taksówkarz”. Kiedy przychodzę odpocząć na dwa-trzy dni, czuję się jak ten bohater grany przez Roberta de Niro. Jestem wśród innych ludzi, ale jednocześnie jestem daleko od wszystkiego. Jestem obserwatorem. Moją pracą jest bycie obserwatorem świata.

Na początku kwietnia 2022 zacząłem czytać „Komu bije dzwon”. Główny bohater miał wysadzić most. Tam też był kwiecień i to było przejmujące. Szczególnie wiedząc, że będąc na wojnie, można przeżyć całe życie w dwa dni. „Rzeźnia 5” też jest świetna. Wytatuowałam sobie nawet na przedramieniu dwa wyrażenia z książki. Psalmy też wiele mówią o wojnie, a dokładniej o konkretnych bitwach.
“Badass” Chartsyzy’ego słucham już od miesiąca. Chciałabym też mieć siłę, by z uśmiechem na twarzy przyjąć śmierć, jako koniec jakiejś historii.
– W twoich tekstach często pojawiają się koncepty i wątki religijne. Czy religia jest nieodłączną częścią człowieczeństwa?
– Myślę, że wszyscy jesteśmy tchórzami. Boimy się siebie, boimy się samotności. Dlatego zawsze jest ktoś, do kogo możesz się zwrócić i kto zaakceptuje Cię takim, jakim jesteś.
– Czyli religia to reakcja na strach? I na co jeszcze?– Na samotność. Na ciszę. Na naturę. Zjednoczenie. Dialog. I na ciągłe poszukiwanie. Na głos. Deszcz. Świeżo pieczone ciasteczka z makiem. Albo dzieciństwo i zabawy w chowanego na strychu. Na wiele innych rzeczy. Co pozostanie na Ziemi, jeśli znikną z niej ludzie?
– Spokój.

 



 Maksym Krywcow zginął na froncie 7 stycznia 2024 roku. Informację o śmierci poety przekazała jego matka, Nadia Krywcowa. Wstąpił do wojska po pierwszej fali rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 roku. Następnie pracował w Ośrodku Rehabilitacji i Adaptacji Kombatantów. Wrócił na front w 2022 r. po inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę. Jest autorem tomiku poezji Wiersze z luki, (inna wersja tytułu to Wiersze z otchłani ), który znalazł się na liście najlepszych książek 2023 roku ukraińskiego PEN Clubu.



Comments


bottom of page