No i jeszcze bus, bo bez tego busa było by prościej,
tak to bym nie musiał sprzątnąć, zatankować
i na dziewiętnastą oddać. A do tego czasu
przejechać przez miasto przed porannym szczytem,
cisnąć na południe bez większych zachwytów,
bo trzeba się wyrobić. Wnieść Wandzię na plecach
pod Chatkę Puchatka. Pięć minut na fotkę i lecimy, matka,
wrócić oddać na czas busa. Chociaż w sumie
nikt się wcale tak spinać nie musiał, można było
poczekać do następnego razu, przy następnej okazji
pokazać jej góry. Nie było następnej. To jedna z rzeczy.
których nie bierzesz pod uwagę, no i może lepiej.
Jeden z takich momentów, których nawet nie liczysz.
Zdjęcie z ostatniej wieczerzy, w każdym razie w Kalnicy.
Ile jeszcze takich, okaże się w najmniej spodziewany sposób.
Nie jest to jakieś głębokie. Jeśli jesteś jedną z osób,
co chcą, żeby za zasłoną były skomplikowane cuda, to
jak ci się nie podoba, to wracaj na studia.
Spodziewałbyś się cytatu z Walaszka w trenie?
Bo ja, że będę pisać tren, to w życiu. Nie.
Janusz Radwański (ur. 1984) – wydał książki z wierszami: Księga wyjścia awaryjnego (2012), Chałwa zwyciężonym (2013), Kalenberek (2017) Święto nieodległości (2018), Śpiewnik szantowy (2022), arkusz poetycki Żylety (2022) i przekłady: Pawło Korobczuk Kajfuj, kajfuj (2019), Ołeksij Czupa Piędź (2020), Wołodymyr Bynio Tak jest zapisane (2022), Daryna Hładun Radio «Wojna» (2022) oraz Jurij Zawadski Nie pytają (2023). Ojciec, muzykant ludowy, muzealnik. Mieszka w Kolbuszowej Górnej.