Hanna Janczak – trzy wierszeNikt nie lubi pindy bo gania kirysy Mało wymagający kwiat szuka nowego domu.Do wzięcia jest równieżkosiarko podobna rybka. I nie ma przypadku w tym że chodzimy po Berlinie szukając tanich jajek. Mam katar i mam ochotę na tramwaj.Ktoś zarzuca mi na szyję skórzany pasek i zaciska go. Rzeczy znane oddalają się.Pamięć jak gorący kartofel co przez prześwitprzenika do lodowatego morza. Oczy kłują, powietrze łagodnie uchodzispomiędzy piór czy włosów. Jak kryl wędrującyku powierzchni morza ulegam wielokrotnym przeobrażeniom.Mój jasny brzuch zlewa się z oświetloną słońcem skórą wody.Ostatkiem sił łapię za pasek. Siedzi mi na gardle kot wciskając łapę w krtań. Mieszka ze mną. Ma na imię Henio. Poznajcie się.///Weź to gówno bo się do kosza nie można dostać mówi wielki gość przy kontenerze z którego razem wyciągamy żarcie.I znowu chciałabym się ścigać z kolegami w drodze do przedszkolaa potem sapać z nimi w szatni, kłócąc się o to, kto wygrał. To gówno? – upewniam się wskazując na mój rower.Napęczniałe muchy, osy i mój system nerwowy grasujący w fetorze.Rozkładamy na części pierwsze struktury lepkich zdań. t y k u r w o m o j e g o g ł o s u n i e w y m u s z a j j a s i ę t w o j e g o j ę z y k a b r z y d z ęPrzede wszystkim powstaje pytanie czym się karmić. Odkładam na bok inne przynależności, wsiadam na rower. Łykam to.PiegiGdzieś na tle niemożliwych do odgadnięcia kolorów wznosi się kwiaciarka o lokach, jakich się nam nie śniło Która nam nie chce sprzedać żywych kwiatów, tylko machając rękami napędza myśl że to przez tabletki albo zaburzenia libido ciągle mi się śnisz Dziś na przykład byłam zazdrosna kiedy wiązałeś buta, a jakiś mężczyzna nachylał się i muskając dłońmi uszy wąchał twoją nagą głowę Chciałam ci to powiedzieć bo wiem jak lubisz samopłodne improwizacjeale tam gdzie byłam, matka złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą słowamiPospiesz się, wysiadamyHanna Janczak – poetka z Wrocławia, dwie książki: Lekki chłód i Jeszcze ciszej. Publikowała w wielu czasopismach. Syn, dwa koty, rower.
Nikt nie lubi pindy bo gania kirysy Mało wymagający kwiat szuka nowego domu.Do wzięcia jest równieżkosiarko podobna rybka. I nie ma przypadku w tym że chodzimy po Berlinie szukając tanich jajek. Mam katar i mam ochotę na tramwaj.Ktoś zarzuca mi na szyję skórzany pasek i zaciska go. Rzeczy znane oddalają się.Pamięć jak gorący kartofel co przez prześwitprzenika do lodowatego morza. Oczy kłują, powietrze łagodnie uchodzispomiędzy piór czy włosów. Jak kryl wędrującyku powierzchni morza ulegam wielokrotnym przeobrażeniom.Mój jasny brzuch zlewa się z oświetloną słońcem skórą wody.Ostatkiem sił łapię za pasek. Siedzi mi na gardle kot wciskając łapę w krtań. Mieszka ze mną. Ma na imię Henio. Poznajcie się.///Weź to gówno bo się do kosza nie można dostać mówi wielki gość przy kontenerze z którego razem wyciągamy żarcie.I znowu chciałabym się ścigać z kolegami w drodze do przedszkolaa potem sapać z nimi w szatni, kłócąc się o to, kto wygrał. To gówno? – upewniam się wskazując na mój rower.Napęczniałe muchy, osy i mój system nerwowy grasujący w fetorze.Rozkładamy na części pierwsze struktury lepkich zdań. t y k u r w o m o j e g o g ł o s u n i e w y m u s z a j j a s i ę t w o j e g o j ę z y k a b r z y d z ęPrzede wszystkim powstaje pytanie czym się karmić. Odkładam na bok inne przynależności, wsiadam na rower. Łykam to.PiegiGdzieś na tle niemożliwych do odgadnięcia kolorów wznosi się kwiaciarka o lokach, jakich się nam nie śniło Która nam nie chce sprzedać żywych kwiatów, tylko machając rękami napędza myśl że to przez tabletki albo zaburzenia libido ciągle mi się śnisz Dziś na przykład byłam zazdrosna kiedy wiązałeś buta, a jakiś mężczyzna nachylał się i muskając dłońmi uszy wąchał twoją nagą głowę Chciałam ci to powiedzieć bo wiem jak lubisz samopłodne improwizacjeale tam gdzie byłam, matka złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą słowamiPospiesz się, wysiadamyHanna Janczak – poetka z Wrocławia, dwie książki: Lekki chłód i Jeszcze ciszej. Publikowała w wielu czasopismach. Syn, dwa koty, rower.