top of page
- No i od razu lepiej się kurwa wyluzuj, coś taki cienki bolek, rządzimy, nie pękaj
Jak to się mogło stać, że zakupiono licencje na pierwsze punkowe płyty, które pojawiły się w księgarniach? Dziwne zrządzenie losu, może ktoś po pijaku podjął taką decyzję na międzynarodowych targach płytowych. No bo, po kiego chuja zakupiono licencje na Exploited i składankę Back Stage. To żadna czołówka punka, raczej nisza, może było tanio, tak czy inaczej mogliśmy katować nasze gramofony kakofonią radykalnego punk rocka. Różowa, przezroczysta płyta Exploited z jej ikoniczną okładką i hitem Sex and violence stała się naszym symbolem. Mieliśmy też swoje wydawnictwa, była Brygada Kryzys, Dezerter wydał singla z dwoma pokoleniowymi piosenkami “ Spytaj milicjanta” i “Ojczyzna miła”. Z tym się można było identyfikować, Perfect czy TSA stało się anachroniczne, my dryfowaliśmy w stronę anarchii.
Mały i Łysy się jakoś szybko spiknęli w szkole. Inne klasy, ale jak tu nie się rozpoznać. Dwa punki na szkołę, tyle dyrekcja mogła znieść. Łysy jak byk, kawał chłopa, Mały cherlawy i nerwowy. Jebani Flip i Flap. Ale przy Łysym nie było nikomu do śmiechu. Serce na dłoni, ale chciał wyglądać groźnie, a już zaczęło być ciężko, trzeba się było użerać z gitowcami, potem doszła wojna ze skinami, a wszystko to w chmurze nieustających szykan ze strony milicji. Takie są reguły subkulturowych konfliktów. Własną tożsamość trzeba wywalczyć a potem jej bronić, najmniejsze plemię to wie. Stanowiliśmy coś w rodzaju plemienia z niezliczoną ilością odłamów i herezji. Cały ten dresscode miał identyfikować przynależność plemienną, ale kto by się tam wyznał w kolorach sznurówek do glanów. Różni odszczepieńcy, wywrotowcy i zwykłe pojeby miały możliwość ekspresji. Oczywiście na skalę bloku wschodniego. Ale był to szok, gdy na pierwszych koncertach widziało się zielone włosy, zafarbowane dżinsy czy agrafki w uszach. Harcerska gazeta “ Na Przełaj “ umieściła artykuł o polskich punkach z Warszawy, tekst miał w zamierzeniu być prześmiewczy, krytykujący ślepe naśladowanie zgniłych zachodnich fanaberii. Ustawiono nas w opozycji do prorządowego harcerstwa propagującego wychowanie całego tabunu wujków dobra rada i konformistycznych obywateli socjalistycznego społeczeństwa. W artykule wspomniano o niejakim Pokropie , którego jedyną wypowiedzią zacytowaną w gazecie był to głębokie motto życiowe ‘’ wszystko to gówno, byle w bani grzało’’. Prawdziwe haiku. Cóż za inspirująca sentencja życiowa, chcieliśmy poznać tego niedocenionego myśliciela osobiście. Co za odmienne podejście do egzystencjalnych dylematów, proste i celne, cios prosto w twarz, nie jebane ucz się i bądź posłuszny, tylko pierdol wszystko i zagłąb się w sobie, co za głębia, wręcz mądrość, słowa prawdziwego unergroundowego myśliciela. Niedoceniona karta polskiej myśli filozoficznej, prawdziwie nowatorski aspekt europejskiego egzystencjalizmu. Mamy się czym poszczycić, co za wkład w rozwój zachodniej filozofii. Bojaźń i drżenie.
- Bez przymusu to wszystkie by obibokowali jeno, do pracy by nie chodzili, na Żuławach pomieszkiwali i huśtali się w hamakach, Anarchia. I pomrukując pod sumiastym wąsem, pan porucznik kazał nam wypierdalać.
Załoga się trochę podśmiewuje, ale Poprostu ma gadane. Jak popadnie w słowotok, to jest to jak rytmiczne dudnienie kół pociągu i jedzie na różne tematy. A na ten przykład, że tak powiem, po prostu zasługuje się na szczęście, Najsampierw to się nie ma w pełni otwartych oczu, małe dzieci śpią i tylko kwilą, domagając papu. Świadomość rośnie razem z nami i w końcu jest bardziej sprawna, już rozróżniamy czego chcemy a czego unikamy, co bardziej a co mniej. Się wyciąga rączki po zabawki, które nam daje świat. I co? Po pewnym czasie źródełko przyjemności wysycha. Sami musimy organizować sobie łakocie życia. Co się nigdy nie udaje. Zawsze za mało, nie na czasie, zawsze coś nie gra. Powoli kiełkuje w nas wątpliwość, że może nie zasługuje się na szczęście. I potem po prostu spędzamy lata na przekonywaniu samych siebie, że jednak zasługujemy. Jakieś poradniki życiowe, jakieś terapie grupowe, zajęcia stymulujące – wszystko po to, by odzyskać utraconą cząstkę dziecięcej pewności, że wszystko będzie dobrze. Fantastyczny hollywoodzki happy end. Fajerwerki na bezchmurnym niebie szczęścia. I po latach zmagań, w końcu odbudowane oczekiwanie na zasłużoną pomyślność, nadzieja odżywa a tu co? Kurwa nic. Po prostu jak w Buddenbrockach tego niemieckiego pisarza. Mann mu chyba było. Opasłe tomy, gigantyczna epopeja rodzinna, jebana dynastia, ciężkie do przebrnięcia. Się śledzi losy tej rodziny, lata starań, zabiegań i perypetii. Tworzenie i rozbudowywanie rodzinnego businessu. Ludzie się schodzą i rozchodzą, chorują i zdrowieją, bawią i nudzą, jak w jebanym życiu. Na tysiącu stron, mówię wam, kurwa nuda jak sto pięćdziesiąt. Męczące jest to czytanie, heroiczne nawet można by powiedzieć, te rodzinne problemy i kłopoty w interesach, się tego ma na codzień od chuja. I jeszcze o tym czytać? I co, i na ostatniej stronie główny bohater umiera, a zanim skona wyszeptuje - I wszystko na nic, wszystko to na nic. Hahaha. Samosierra, czy jak to mówią. Samasiara? Samsara? No, ten jebany kołowrót, do któregośmy wrzuceni. Jak te chomiki we klatce. Mówię wam po prostu jebana tragedia. A może komedia, po prostu można się załamać, to po kiego chuja było całe to mozolne czytanie. To powinna być obowiązkowa lektura w podstawówce. Wielkie wysiłki, wielkie oczekiwania, a tu upokorzenie i ostatecznie gigantyczny niewypał to życie. A czegoście oczekiwali, po prostu chujnia z grzybnią. Bardzo pouczające, hahaha. Śmiech na sali i kpiny z czytelnika. A ten Mann to pono nagrodę Nobla dostał, po prostu.
A propos, kto był w tym roku na Jarocinie. No, żesz kurwa mać, dobry w tym roku Jarocin, po prostu Czad i Mogadziszu. Weźmy TSA, lubię ja ich, jeden dobry polski zespół, się nie można doczepić, na scenie jak półnagie wikingi byli. I napierdalali, Wcześniej to tylko słodkiego miłego życia jebane Kombi, Maanam może być, ale co to ma wspólnego z nami, Buenos, Aires kurwa jakie Beunos. Ale na ten przykład taki Oddział Zamknięty, Ten Wasz świat – świetny numer, a ich teledysk po prostu bomba, obszarpani kolesie wloką się po zjebanym osiedlu. Były tam jakieś skargi, protesty, że jest chujnia. Także ten tego, po prostu TSA śpiewało o wolności, ale w tym roku na Jarocinie to dopiero było, jak Siekiera zaczęła grać, to cała załoga sie wjebała pod scenę, tysiąc ludzi robiło pogo, wzniecając kurz do samego nieba. To już nie był tylko sprzeciw, to otwarta wojna, zlekceważenie starego porządku. Czegoś takiego chyba po prostu jeszcze nie było, młyn był zakurwiście duży, wszyscy byli szarzy od tego pyłu i kurzu, wyglądali jak jakieś prehistoryczne plemię, które używa gliny do malowania ciał. I kręcili się w koło tego młyna, dziko podskakując i obijając się od siebie, ci po padli, byli od razu podnoszeni z pola tej dziwnej walki o wolność. z tej masowej ekspresji buntu wobec tego co jest. Co jest narzucone, zdjęte być może, co ciasne, w szwach się rozrywa. Kurwa po prostu Idzie wojna , idzie wojna, idzie krwawa rzeź. Milicja czmychnęła w popłochu, się szczury poukrywały w jebanych kątach. Mentownia jebana. Po prostu nie znoszę konfidentów, skurwysyny mają te gumowe pałki bo im nie staje. Jaja im pourywali to i są tera takie wredne. najobrzydliwszego czynu i słowa się nie wstydzą. A co na to ich matki. Matki zbrodniarki, wyrodne matki. Parszywe kukły.
bottom of page