top of page

Danuta Kossakowska – trzy wiersze



Ciężkości

Martwy punkt to zaledwie początek końca.
Wyblakła część osi po lewej stronie marginesu.
 
Wykres funkcji bez wyrazu wolnego,
bo coś się wyzerowało
i nie chce zatonąć.
 
Flashbacki, gdy sama stoję w kolejce,
a koszyk prawie pusty,
jak przeszło rok temu
twoje oczy.
 
Więc dryfuję,
a gdy morze wyrzuci mnie w końcu na brzeg –
grzęznę,
zapominając kierunki,
gdzie prawo, gdzie lewo –
 
i środek.


Żona Lota

Znów kazałeś mi podpierać zimny brzeg kanapy.
Dobrze, że hotel nie był obskurny i brudny.
Muzyka płynęła jakoś nierówno, bez rytmu,
a same słowa, zaczęły ulatywać pomiędzy framugami.
Choć na końcu języka, pamiętam, miałam niewiele więcej niż "nie",
nie do powiedzenia, raczej do wyszarpnięcia z płuc.
 
Wyszłam na mały balkon.
 
Stały tam kruki z kamienia,
patrząc na mnie z niemym pytaniem,
a ja wzruszyłam tylko ramionami.
Gdy usłyszałam pewny krok, niepotrzebnie się odwróciłam,
płacąc za to solą.
Nie spojrzawszy już nigdy w stronę Sodomy i Gomory


Jasne Błonia

Nie przypominają mi nawet o tobie.
Brak tu południa słonecznego,
a ścieżka bez kamieni
zalana jest asfaltem,
który zbyt wolno wysycha.
 
Budka z lodami została zamknięta,
piwa nie kupisz na wynos,
a wszystkie balony ktoś przebił
i zamiast zapraszać,
czytam kartkę "nieczynna".
 
Z fontanny nie pryska już woda,
a parasole złożone, nie powiewają więcej.
I wszystko jakieś na nie
na Jasnych Błoniach,
jak i na Kasprowicza.
 
Tylko pomnik papieża,
jak stał, tak twardo stoi
i tak jak ja –
ruszyć się nie zamierza,
bo chyba z kamienia rzeźbiony.















Danusia Kossakowska - urodzona już w nowym milenium, w malutkiej wiosce nieopodal Szczecina. Studentka Filologii Romańskiej na Uniwersytecie Szczecińskim. 

bottom of page