Jestem sarną, co biegnie przez łąkę o świcie.Wystarczyłoby powiedzieć, że mnie kochasz i nie musiałabym biec dalej,
ale twoje milczenie to czarny lód. Nie lubię być sama.Opowiedz mi o jednej rzeczy, która cię boli,
a przyjdę do twojej sypialni, żebyś mnie pokrył.Daj mi jedną noc, a pokażę ci, że miłość nie jest opcjonalna.Sprzedaj mi kawałek ziemii udowodnimy sobie nawzajem, że nasze serca nie należą do nikogo innego.Zrób dla mnie płoti zmierzymy wymiary naszej beznadziei.Jestem łanią zranioną przez drut kolczasty.Wiem, czym jestem, dzięki twoim pieszczotom.
Gniazdo korowódki
Kocham cię,
ponieważ nie znasz mojej przeszłości,
bo nie chcesz wiedzieć nic o mojej teraźniejszości
i dlatego, że nie będzie cię w mojej przyszłości.
Tak naprawdę, w twoim wieku
nikt już nie ma serca w jednym kawałku,
a w moim wiem już,
że seks zawsze nas prowadzi
w niewłaściwe miejsca.
Ty masz czarne sosny na dnie oczu;
a ja gniazdo korowódki w łonie.
Zarodniki
Śpię ze wszystkimi rzeczami
do których się nie przyznaję.
Chciałabym przejść pola paproci
w snach
i powiedzieć mężczyznom we mnie,
że ja też nie zakwitnę.
Zostawić zarodniki w pościeli,
podczas gdy wkładają we mnie palce.
Powiedzieć, że ich potrzebuję
w lingua franca,
w sposób zrozumiały dla każdego.
Założyć wczorajsze ubranie.
Odległość między miejscem,
w którym jestem i tym, w którym chciałbym być,
to samotność.
Być kimś innym
Kiedy cię poznałam, moje płuca były już pełne chwastów.
Byłam plażą zakrytą przez przypływ.
Nie mogłam się przed tobą rozebrać
ze strachu, że odkryjesz we mnie przepaść.
Zawsze chciałam być kimś innym,
co roku zrzucać skórę i pozwalać starym płatom opadać na ziemię.
Zawsze chciałam być tresowanym zwierzęciem,
podążać za prostymi liniami,
bawić na obszarze chronionym.
Być bardziej potulna niż jestem.
Zawsze chciałam
tym, którzy zamierzali żyć uczepieni mnie,
oddać rzeczy w wielkich workach na śmieci,
póki nie staniemy się sobie obcy.
Mówisz, że choć raz płacz zmieni mnie w kogoś innego;
że płacz nie pozostawia śladów,
chyba że na łuskowatej skórze ryb.
Że samotność bycia wieloma osobami naraz nie jest tylko moja.
Wizyty
Nie chcę chodzić na wizyty lekarskie
bo nie chcę mówić, że mam oczy zielone
od ukrywania buków w wiecznej wilgoci.
Że wypełniam mgłą łóżka, które nie są moje
i że kradnę sen tym, co pozostają w moim cieniu.
Że rosnę przy małej ilości światła,
na ziemi wygnania rzeczy utraconych.
Że prowadzę ciągłą walkę z moimi wierszami
bo podszywają się pode mnie
i zamiast mnie przychodzą na moje spotkania,
również na wizyty lekarskie.
Biała kalia
Z białą kalią w dłoniach
zdałam sobie sprawę,
że coraz mocniej kocham rzeczy, które nie mają nazwy,
że cisza coraz ciaśniej obejmuje moje granice,
że moje biurko pozostaje puste,
że odczuwanie bólu nie kosztuje mnie dodatkowej pracy.
Zapominam nawet, że mam tam swoje wewnętrzne jezioro,
że w moim kalendarzu piętrzą się moi wrogowie,
że przegrałam wielką wojnę we własnym domu
i że pozostały w nim ślady okopów.
Z białą kalią w dłoniach
zdałam sobie sprawę,
że nikt nie mówi o nowych miłościach,
za to, owszem, o miłościach utraconych.
Z białą kalią w dłoniach
zdałam sobie sprawę,
że ja też jestem pojedynczym kwiatem,
trującym, jeśli zje się go na surowo.
tłum. Marta Eloy Cichocka
Castillo Suárez (ur. 1976) – ukończyła filologię baskijską i pracuje jako technik języka baskijskiego w lokalnej administracji. Jest członkiem korespondentem Królewskiej Akademii Języka Baskijskiego (Euskaltzaindia) i prezesem baskijskiej agencji zarządzającej prawami autorskimi. W ostatnich latach, oprócz kilku tomów literatury dziecięcej i artykułów opiniotwórczych, do księgarń trafiło kilka książek poetyckich tej poetki piszącej wyłącznie w języku baskijskim. Jest autorką czterech tomów wierszy: Souvenir (2008), Urtebetetze festa (2012), Irautera (2019) i Alaska (2023). Obecnie prowadzi blog literacki Iparraldeko neska [Dziewczyna z północnej krainy]. W swoim przemówieniu w Królewskiej Akademii Języka Baskijskiego, zatytułowanym „Botanika miłości”, Castillo Suárez przypomniała kilka książek i autorów współczesnej poezji baskijskiej, które wpłynęły na jej życie, łącząc te teksty z różnymi rodzajami roślin, co pozwoliło jej stworzyć zalążek swojej własnej poetyki. Jej poezja była nagradzane i tłumaczone na wiele języków (hiszpański, francuski, angielski, niemiecki, kataloński, galicyjski, nepalski, polski). Wybór załączonych przekładów autorstwa Marty Eloy Cichockiej jest owocem XII Obradoiro Internacional de Tradución Poética na wyspie San Simón w hiszpańskiej Galicji. Fotografia autorki Yolanda Castaño.