top of page

Blanca Varela – pięć wierszy

  • Mirek Drabczyk
  • 7 godzin temu
  • 3 minut(y) czytania


Curriculum vitae

powiedzmy, że wygrałeś wyścig
i że nagrodą
był kolejny wyścig
że nie piłeś wina zwycięstwa
tylko swą własną sól
że nigdy nie słyszałeś wiwatów
tylko szczekanie psów
i że twój cień
twój własny cień 
był twym jedynym
nieuczciwym rywalem


Półgłosem

powolność jest pięknem
przepisuję te cudze wersy
oddycham
przyjmuję światło
pod rzadkim powietrzem listopada
pod trawą
bez barwy
pod niebem pękniętym
i szarym
przyjmuję żałobę i święto
nie dotarłam
nigdy nie dotrę
w samym centrum wszystkiego
znajduje się wiersz nietknięty
słońce nieuniknione
noc bez odwracania głowy
krążę wokół jego światła
jego zwierzęcego cienia
ze słów
węszę jego blask
jego ślad
jego szczątki
wszystko po to, by powiedzieć
że kiedyś
byłam czujna
rozbrojona

sama prawie
w śmierci
prawie w ogniu


Dom kruków

ponieważ karmiłam cię tą rzeczywistością
na wpół surową
przez tyle i tak nędznych kwiatów zła
przez ten absurdalny lot tuż nad bagnem
ego uwalniam cię od siebie
labiryncie synu mój

to nie twoja wina
ani moja
mój biedny chłopczyku
którego sportretowałam tak nienagannie
forsując ciemność dnia
powieki z miodu
i policzek usiany gwiazdami
zamknięty na każdy dotyk
i ta przepiękna odległość
twojego ciała
twoje mdłości są moimi
odziedziczyłeś je jak ryby dziedziczą
zamartwicę
a barwa twoich oczu
jest też barwą mojej ślepoty
pod którą cienie tkają
cienie i pokusy
i mój jest też ślad
twej wąskiej pięty
archanioła
ledwo przemykająca w uchylonym oknie i nasza
na zawsze
obca muzyka
trzepoczącego nieba
teraz lwiątko
wcielenie mej miłości
bawisz się moimi kośćmi
i ukrywasz się w swym pięknie
ślepy głuchy nieprzejednany
nieomal syty i wolny
z twą krwią która nie pozostawia miejsca
na nic i nikogo

oto jestem jak zwykle 
gotowa na niespodziankę
twoich kroków
na wszystkie wiosny które wymyślasz
i niszczysz
na to by rozciągnąć się — nieskończone nic — 
nad światem
trawa popiół zaraza ogień
na cokolwiek byle jedno twoje spojrzenie
rozświetliło me szczątki
bo taka jest ta miłość
która niczego nie rozumie
i nic nie może
pijesz eliksir i zasypiasz
w tej otchłani pełnej ciebie
muzyka której nie widzisz
barwy wypowiedziane
długo wyjaśniane ciszy
zmieszane jak mieszają się sny
aż do tej niezgrabnej szarości
którą jest przebudzenie
w wielkiej dłoni boga
jałowej pustej bez granic
i tam odnajdujesz siebie
samotną i zagubioną w swej duszy
bez przeszkody innej niż twe ciało
bez bramy innej niż twe ciało
taka ta miłość
jedna i ta sama
z tyloma imionami
że na żadne nie odpowiada
a ty patrzysz na mnie
jakbyś mnie nie znała
odchodząc
jak odchodzi światło świata
bez obietnic
i znów ta łąka
ta łąka czarnego ognia porzucona
znów ten pusty dom
którym jest moje ciało
do którego nie powrócisz


Niech tak będzie

Dzień zostaje w tyle,
ledwo co nadgryziony i już bezużyteczny.
Zaczyna się wielkie światło,
wszystkie drzwi ustępują przed człowiekiem
śpiącym,
czas jest drzewem, które nie przestaje rosnąć.

Czas,
wielkie uchylone drzwi,
gwiazda, która oślepia. 

Nie oczami widzi się narodziny
tej kropli światła, która będzie,
która kiedyś była.

Śpiewaj pszczoło, bez pośpiechu,
przemierzaj rozświetlony labirynt,
odświętny.

Oddychaj i śpiewaj.
Tam, gdzie wszystko się kończy, rozłóż skrzydła.
Jesteś słońcem,
żądłem świtu,
morzem całującym góry,
pełnią światła,
snem.


Cielę nękane przez muchy

mogłabym je opisać
czy miało nos oczy usta uszy?
czy miało stopy głowę?
czy miało kończyny?

pamiętam tylko najdelikatniejsze zwierzę
niosące na grzbiecie
jak inną skórę
tę aureolę brudnego światła

żarłoczne uskrzydlone
spragnione bestyjki
niesławne brzęczące anioły
ścigały je

było obcą ziemią i niczyim ciałem

zza zaropiałego oka
oślepił mnie blady cud
przeddzień instynkt spojrzenie
nienarodzone słońce

czy to była dziewczyna zwierzę idea?

proszę pana
co za straszny ból w oczach
co za gorzka woda w ustach
tamtego nieznośnego południa
w którym szybsze wolniejsze
starsze i mroczniejsze niż śmierć
obok mnie
ukoronowane muchami
przeszło życie


z hiszpańskiego przełożył Adrian Krysiak











Blanca Leonor Varela Gonzáles (1926–2009) – peruwiańska poetka, surrealistka.

     Redakcja  Krzysztof Śliwka,  Mirosław Drabczyk
                        Ilustracje  Paweł Król 

  • Facebook
  • Instagram
bottom of page