Ajde, Jano
(Na melodię Ajde, Jano - serbskiej pieśni klezmerskiej)
Drzwi zatrzasnął głucho
wiatr i rozwiał suche
sny, w których we włosy wpinam kwiat.
Czemu ten wiatr zły zmącił oczy twoje, miły?
Czemu światła ci w nich brak?
Miła moja, świat za rogi łapać
chciałem, do stóp twoich rzucić.
Głupi byłem, głupi.
Suknię w bzu kolorze
wkładam, myśląc - może
rozświetli oczu twoich blask?
Gdzie się podziały dłonie,
które moje skronie
objąć mogą jeszcze raz?
Świat mi pachniał, biegłem jak szalony,
w twarz się śmiałem czarnym ptakom –
krukom i gawronom.
Wino lśni czerwone,
wody dzban na stole
kładę i proszę, miły, wstań.
Wypijmy wino i zatańczmy, miły, chwilę,
tylko to mi jeszcze daj.
Czas jak glina w rękach się rozkrusza.
W uszach skowyt głodnych wilków,
brudny knebel w ustach.
Wyje wiatr na wzgórzach,
sypie w oczy kurzem,
połamał sto tysięcy brzóz.
Posłuchaj, miły, proszę, pieśni mojej jeszcze,
nic już więcej nie chcę tu.
Posłuchaj, proszę, tylko pieśni mojej, wietrze,
zanim przyjdzie deszcz i lód.
Rozmowa
(Na melodię piosenki Mercedes Sosy – Volver a los 17)
„Opowiem ci, życie, opowiem
o latach, co we mnie rozmiękły.
Opowiem o starej kobiecie,
opowiem, jak we mnie ją rzeźbisz.
Zaśpiewam ci, życie, o tobie,
choć rwiesz moje słowa na strzępy.
Zatańczę do twojej melodii,
choć ledwo się trzymam krawędzi.
Oddychaj mną jeszcze, choć noc
w objęcia chce wziąć mnie do tańca.
Powstrzymaj ją - ze wszystkich sił,
ze wszystkich sił, których ci brak.
Pobiegnij ze mną, chociaż wiem -
przed nami mrok, za nami mgła.
Powrotów nie będzie, nie będzie,
nie, nie, nie.”
„Przebiegam przez ciebie jak wicher,
nie dbając gdzie lewo, gdzie prawo
i co dzień chcę budzić się w tobie,
bo pachniesz porankiem i kawą.
Chcę patrzeć twoimi oczami,
chcę widzieć, że w garści mnie trzymasz.
Choć cień chce się kłaść między nami –
zostanę tu po godzinach.
Nie ważne jak długo, nim gram –
dziś znowu ruszymy do tańca.
Powstrzymam noc - ze wszystkich sił,
ze wszystkich sił, których mi brak.
Pobiegnę z tobą, chociaż wiem -
przed nami mrok, za nami mgła.
Powrotów nie będzie, nie będzie,
nie, nie, nie.”
Za szybko, za krótko, za mało!
Wciąż głodni, wciąż siebie spragnieni –
raz jeszcze pójdziemy na całość –
nie dla nas kraina cieni!
Objęci bezdenną tęsknotą –
byliśmy, jesteśmy, będziemy,
choć słabnie w nas dusza i ciało –
wbrew śmierci, wbrew nocy na ziemi.
Wbrew wszystkim, co wołają „Pas!” –
Nie ważne już nic oprócz walca.
Tańczymy więc, choć mówią „Dość!”
Tańczymy, choć brakuje sił.
Biegniemy razem, mimo że
za nami mgła, przed nami nic.
Powrotów nie będzie, nie będzie,
nie, nie, nie.
Z motyką na słońce
(Na melodię średniowiecznej francuskiej pieśni – La Louison)
Stoję z motyką na środku pola,
wokół horyzont siny.
Śmieją się ludzie, mówią – głupia,
tak ryje w piachu, glinie.
Dzień cały w słońcu, aż do nocy
kłaniam się ziemi, a ona
mówi mi, jak mój miły do mnie –
połóż się w moich ramionach.
Na horyzoncie zimne kraje,
na horyzoncie błyska.
A ja ci patrzę w oczy jasne
i widzę miłość czystą.
Posadzę gaje brzoskwiniowe!
W ustach rozpłynie się ich smak!
Chłody ominą nasze pole!
Jeszcze nadejdzie taki czas!
Z motyką na słońce
będziemy się rwać!
A pole truskawek
dosięgnie do gwiazd!
Nieskończone!
Po horyzont!
Prawie blues
(Na melodię piosenki Nirvany - My girl)
I co, i co?
To prawie blues -
trzy chwyty i prosty rytm.
I nie, i nie,
nie zdarzy się cud,
choć cudów zdarzało się w chuj.
Jest tak, jak jest -
tak właśnie ma być:
trzy chwile - i wejdziesz w cień.
A ja, a ja
zostanę tu
monetę ci włożyć do ust.
Albo nie, albo nie -
odwróćmy los -
wystarczy policzyć do trzech:
jesteś tu, a ja tam.
Gdzie? Bóg jeden wie,
lecz to nie jest sosnowy las.
Jesteś tu! No i co?!
Nie nastąpi cud!
Trzy chwile - i wejdziesz w cień!
Tak jest, jak jest!
Czyli jak? - Jeden chuj!
Krzyczę, ale nie otwieram ust.
Dary
(Na melodię kurpiowskiej pieśni ludowej „Pozic mamo raz”)
Przetrącona noc
i rozchwiany dzień,
rozłupany czas, jak suchy orzech –
z tego składam się.
Rozkładanie rąk,
wyrzucanie słów
gorzkich niczym niedojrzały orzech,
potrząsanie głów –
dam ci – chcesz, czy nie,
mam ci tego wbród,
a ty dasz mi to, o co nie proszę –
dasz mi pusty wór.
Wrzucę kości stos,
wrzucę kurz i łój
i poniosę na rozstajne drogi,
modląc się o cud.